wtorek, 23 października 2012

Loreal Touche Magique.

Za dużo ostatnio mam na głowie, do tego słońce już znika, a pod koniec tygodnia ma zbliżać się prawdziwa zima... Jedno jest pewne - szarość za oknem motywuje mnie do pracy nad diy, już mam wszystkie potrzebne rzeczy, a dziś jeszcze zamówiłam aparat. Plany na długie, jesiennie wieczory już są :) Wracając do głównego tematu, zużyłam już dwa korektory Loreal Touche Magique. Zapraszam do recenzji:


Od producenta:
Korektor pod oczy w nowoczesnej formie pisaka, zakończony miękkim pędzelkiem. Skutecznie maskuje ciemnie obwódki pod oczami i delikatnie rozświetla skórę, dzięki mikrocząsteczkom odbijającym światło.


Moja opinia:
Do wyboru są trzy kolory. Jasny, mój oraz ciemny. Kwestia ceny jest dosyć ciekawa. W Szwecji dostępny za około 120 koron, w kosmetycznym ponad 40zł, a na allegro (ja tyle za niego dałam) ok. 23zł! Co więcej - nie są to żadne podróby, oryginał, a różnica w cenie ogromna. Korektor jest po pierwsze rozświetlający i to jest jego główną funkcją. Wklepuję go codziennie opuszkami palców dookoła oczu i cienie pod oczami kryje rewelacyjnie. Od razu bez problemu wchłania się, ładnie stapia ze skórą. Używam go również do drobnych niedoskonałości na całej twarzy, do czego nadaje się średnio. Jak wiecie mam problem niekiedy z suchą skórą i praktycznie wszystko podkreśla mi suche skórki, niestety temu korektorowi też to się zdarza. Krycie jest na przebarwieniach bardzo dobre, na innych niedoskonałościach dobre. Korektor pozwala oddychać skórze i świetnie sprawdza się na codzień. Pędzelek jest rewelacyjny, delikatnie przekręcając końcówkę wylatuje odpowiednia ilość. Wadą może być to, że po dłuższym czasie używania końcówka się niszczy (włoski tak jak u szczoteczki do zębów) ale nie przeszkadza to w większym stopniu podczas nakładania.
Więcej opinii tutaj.


Efekt przed i po (polecam patrzeć na dwa pieprzyki):