piątek, 30 sierpnia 2013

DIY - bluzka, top, tshirt, z numerem

Nadszedł w końcu ten odpowiedni czas na moje kolejne DIY. Ostatnio spodobał mi się motyw numerów na bluzek, inspirowanych po części koszulkami koszykarzy. Postanowiłam więc wykonać swoją własną, z numerem, który coś dla mnie znaczy. Poniżej możecie zobaczyć o co mi mniej więcej chodzi, właśnie te bluzki zainspirowały mnie do tego DIY:


Przed:


Tak prezentuje się po:


Zrobiłam Wam także od razu zdjęcia tego, jak zestawiłam powyższą bluzkę. 
Shorty - gina tricot, trampki - converse, biżu - h&m, allegro, bazarek w Egipcie


Jak Wam się podoba? :) Taką bluzkę jak i inne rzeczy robię także na zamówienie na Waszych lub swoich bluzkach. Kontakt it-inspires-me@o2.pl.


Moje poprzednie DIY: 
bluzki klik 
kurtki dżinsowe klik 
legginsy klik 
sweterki klik
inne klik


wtorek, 27 sierpnia 2013

Recenzja: Tangle Teezer + test na żywo

Dziś przychodzę do Was z recenzją, można powiedzieć dosyć rewolucyjnej szczotki (inne takiej sławy nie mają), tangle teezer. Słyszałam o niej dosyć dawno, zawsze chciałam ją mieć, ale zawsze myślałam "po co mi taka droga szczotka, cudów napewno nie robi", "szczotka jak każda inna". W końcu, po dłuższym czasie kupiłam ją, przetestowałam na włosach suchych, mokrych, poplątanych, do tego całych od soli morskiej. Wyniki mojej recenzji oraz test na żywo przy rozczesywaniu będziecie mogli zobaczyć w tej notce. Zapraszam do recenzji:


Od producenta:
Rewolucyjna szczotka Tangle Teezer delikatnie i bez wysiłku pozbywa się splątanych włosów w mgnieniu oka, bez bólu. Tangle Teezer posiada unikalne zaprojektowane zęby flex, ułatwiające poślizg poprzez włosy. Szczotka eliminuje sploty i węzły, minimalizując łamanie, rozdwajanie i uszkodzenia spowodowane złym traktowaniem. Jest to idealne rozwiązanie dla każdego rodzaju włosów. Zalecana jest dla niezdrowych, zniszczonych koloryzacją włosów, przedłużanych włosów, splątanych a także dla dzieci, które nie lubią uczucia "ciągnięcia" podczas rozczesywania. Tangle Teezer jest idealna do masażu skóry głowy, stymulując przyjemne doznania, zwłaszcza dla osób noszących przedłużane włosy. Zapewnia komfort noszenia i utrzymywania niesplątanych włosów przez cały dzień. 

Cena:
ok. 43zł


Moja opinia:
Do szczotki podeszłam z dużym dystansem, ale także z dużym zaciekawieniem. Tyle pozytywnych opinii i taka furrora, na czym polega fenomen tej szczotki? Nie uwierzyłabym pewnie dopóki sama bym nie spróbowała. Na początku spróbowałam jej na suche włosy. Ok, nie szarpie, lekko się rozczesuje, ale żadnych większych cudów. Przyznam się szczerze, że prawie nigdy nie rozczesuję mokrych włosów. Ciężko się rozczesują, trwa to długo, łamią się no i przede wszystkim nie chce mi się. Wiedziałam więc, że przetestowanie tej szczotki na moich mokrych włosach będzie idealnym pomysłem. Byłam w szoku, gdy rozczesując kolejne kosmyki włosów, ona dosłownie "płynie" po włosach. Wtapia się we wszystkie warstwy, aż do skóry głowy i świetnie je rozczesuje. Nie łamie, rozplątuje, delikatnie, aż z początku bałam się, że ona w ogóle nie czesze, bo robi to tak delikatnie. Postanowiłam sprawdzić ją również na wakacjach, po kąpieli w mocno słonej wodzie, gdy włosy są extremalnie splątane i nigdy nie brałabym się za ich szarpanie. Nie będę tutaj już się wypowiadać, po prostu zapraszam na filmik na końcu notki. Przekonajcie się same :) Kiedyś miałam też straszne kołtuny przy barku (od łańcuszków) i zawsze musiałam je dosłownie rozrywać ręcznie, teraz już w ogóle nie mam z tym problemu! ;)

Plusy:
+ poręczny kształt szczotki, idealny do trzymania w ręku, łatwa do utrzymania w czystości
+ wersja kompaktowa, idealna do torebki
+ genialnie rozczesuje suche, mokre, splątane włosy
+ rozczesze każdy kołtun
+ jest delikatna, "płynie" po włosach, nie szarpie, nie wyrywa, nie łamie
+ włosy są po niej miękkie i gładkie
+ szczotka napewno pomaga w utrzymaniu zdrowych włosów i niepołamanych końcówek
+ dobra również dla włosów przedłużanych

Minusy:
- cena (chociaż jest jej warta)
- dostępność (oraz duża ilość podróbek)
- nie odczułam, aby była idealna do masażu głowy, jak obiecuje producent. 

Tak dobrze rozczesane mokre włosy w moim przypadku robią się ulizane, ale myślę, że to nie wina szczotki,
a po prostu moje włosy tak mają. Bądź co bądź, nigdy nie rozczesywałam ich od razu po myciu.

Filmik o którym wspomniałam wyżej, czyli możecie zobaczyć same jak sprawdza się tangle teezer 
na mokrych, splątanych włosach od razu po kąpieli w słonej wodzie. Polecam włączyć HD:



Zainwestowalibyście w taką szczotkę? :) 

niedziela, 25 sierpnia 2013

Wakacje: Sopot, Top of the top 2013


Cześć :) Dziś kolejny post z serii "wakacje". Wczoraj byłam w Operze Leśnej, w Sopocie na Top of the top 2013. Zachęciła mnie spora liczba osób, które bardzo chciałam zobaczyć, więc cieszę się, że jak najszybciej kupiłam bilety - nie żałuję. Wybawiłam, wyskakałam się, wyśpiewałam (wykrzyczałam raczej), siadałam tylko na kilka minut, gdy były zapowiedzi albo przerwy... :) Udało mi się zrobić także zdjęcia tego, co miałam na sobie także był to taki prosty zestaw: 


koszula - reserved, spódniczka - c&a, torebka - kappahl, buty - centro, zegarek - allegro, bransoletki - bazarek w egipcie i h&m


Kilka zdjęć z koncertu:


Pod największym wrażeniem byłam Igora z zespołu Lemon, który ma tak mocny i silny głos, do tego taką energię w sobie, skakał, biegał po scenie w kółko, mówił piękne słowa, rzucił do widowni kartki "take what you need", że nie dało się usiedzieć w miejscu. Jeśli chodzi o Enej byłam pewna, że dadzą czadu i się nie myliłam. Sylwia Grzeszczak ma niesamowity wokal, byłam w szoku ponieważ śpiewała dużo lepiej na żywo niż na płycie. O Edycie Górniak mówić nie muszę, olbrzymi talent. Margaret trochę mnie zawiodła, ładnie zaśpiewała, ale w sumie nic się nie działo, tak samo Honey. Może jednak to kwestia piosenek, które są bardziej do słuchania. Ludzie tylko siedzieli podczas ich występów. Poniżej zdjęcie już po festiwalu i właśnie kartka, którą rzucił Igor. 


Mam nadzieję, że też miło spędziliście weekend, bo pogoda sprzyja :) 
Do następnego!

piątek, 23 sierpnia 2013

Wakacje: Stroje kąpielowe.

Odkąd pamiętam szukam swojego idealnego stroju kąpielowego. Jak nie marudzę na górę to trafię na ostatnią parę majtek w sklepie i to jeszcze nie w moim rozmiarze. W końcu udało mi się w Mohito wyłapać łososiowy strój z którego jestem naprawdę zadowolona. Wygląda tak:


Niestety, co jest dosyć dziwne, po tygodniu plażowania kolor mi trochę wyblakł. Nie wiem, czy to kwestia też wody w morzu jak czy tej brudnej w kranie, którą strach było nawet opłukiwać. W każdym razie będę szukała na wyprzedażach czegoś nowego, może akurat trafię na coś co przyda się jeszcze na wyjazd w te wakacje. Póki co, ostatnio wydałam dwa stroje kąpielowe, a te poniższe trzymam, bo trzymam, ale któregoś dnia również trafią w inne ręce.


Wszystkie kostiumy zakupione w Cubusie. Tego w kwiatki nie miałam ani razu na plaży także jest nowy. Zanim zleciało drugie lato, już był na mnie za mały. Ten marynarski uwielbiałam i szalałam w nim w zeszłym roku. Chyba mam jakiegoś pecha, bo ten znowu w miejscach gdzie powinien być biały to jest teraz jasnożółty (na zdjęciu tego nie widać).


Widzieliście może gdzieś fajne kostiumy na plażę? :)


Podsyłam Wam stronę na której znajdziecie kilkanaście naprawdę ciekawych kostiumów, jest ona tutaj. Miłego weekendu! ;)

środa, 21 sierpnia 2013

Recenzja: Delia, Dermo System, Srebrzysty jedwab do ciała.

Hej :) Wakacje wakacjami, dziś nie o tym - czas na recenzję. Dziś przychodzę do Was z dosyć ciekawym kosmetykiem, który od dłuższego czasu podkradam mamie. Mianowicie, chodzi o Srebrzysty Jedwab Do Ciała firmy Delia Cosmetics. Brzmi ciekawie? :) W kosmetykach jedwab spotykałam bardziej jako serum do końcówek, więc z ciekawością sięgnęłam po ten balsam...


Od producenta:
Wspomaga utrzymanie optymalnego poziomu nawilżenia, sprawiając, że skóra staje się miękka i delikatna w dotyku. Zawarte w nim srebrzyste cząsteczki odbijają światło, dzięki czemu natychmiast po aplikacji rozświetla skórę i nadaje jej subtelnego blasku. Wpływa łagodząco i kojąco na naskórek, poprawia elastyczność i jędrność skóry, wspomagając procesy opóźniające jej starzenie się. Jego jedwabista konsystencja ułatwia równomierne rozprowadzanie. Srebrne pigmenty tworzą na skórze delikatny film subtelnie podkreślający opaleniznę oraz poprawiający naturalny koloryt i jedwabistą gładkość skóry. W odróżnieniu od balsamów i mleczek do ciała, jedwab idealne wygładza i modeluje skórę gwarantując promienny i świeży wygląd. 

Cena: 
ok. 10zł za 200ml

Skład:
Aqua, paraffinum (...)



Moja opinia:
Podkreśliłam powyżej w składzie, co znajduje się na drugim miejscu w składzie: parafina. Niebawem zrobię o parafinie w kosmetykach oddzielną notkę. Tymczasem już wiemy co odpowiada za nawilżenie i zmiękczenie skóry w tym kosmetyku. Parafina, który tworzy miękką i śliską powierzchnię tylko na zewnątrz skóry. Balsam rzeczywiście bardzo zmiękcza skórę, szkoda, że nie dzięki choćby olejku migdałowym. Zostawia na skórze srebrzyste drobinki, które naprawdę ładnie podkreślają opaleniznę. Nie pozostają na ubraniach, schodzą po jakimś czasie. Choć przyznam, że mógłby mieć ich trochę mniej. Ma dość dobrą konsystencję. Jeśli chodzi o zapach, jest dość specyficzny, pachnie trochę jak fryzjerskie szampony, w każdym razie jak dla mnie, po prostu sztucznie. Mimo wszystko lubię go używać, gdy w dany dzień chcę mieć naprawdę miękką, promienną i delikatną skórę. Sprawdza się przy używaniu raz na jakiś czas. Z pewnością nie jest to kosmetyk, który polecam na codzień ze względu na skład. Po prostu nie odżywi dogłębnie naszej skóry nigdy, miękkość znika wraz z wzięciem prysznica. Wypiszę tutaj plusy i minusy choć trudno dać niektóre + jak i - kosmetykowi, który ewidentnie nie jest kosmetykiem na codzień.

Plusy:
+ cena, opakowanie, dostępność
+ pięknie rozświetla opaloną skórę, promienny wygląd
+ skóra jest idealnie miękka, gładka (choć to powierzchowne)
+ idealny kosmetyk do używania raz na jakiś czas
+ nie wysusza, nie podrażnia
+ brokat nie klei się do ubrań, nie pozostaje na ubraniach

Minusy:
- za miękkość odpowiada parafina, gładka skóra schodzi wraz z kąpielą
- nawilżenie jest powierzchowne
- dość sztuczny zapach
- zmiękcza skórę tylko na jeden dzień
- nie jest to kosmetyk na codzień (ze względu na skład, nawilżenie, zapach)

Tak wygląda konsystencja i rozświetlenie na skórze:

Choć tak naprawdę ma tyle plusów co minusów, uważam, że warto go wypróbować i mieć pod ręką na "specjalne" okazje :) Podobny skład ma znany teraz balsam z Nivei, który wsmarowuje się na mokrą skórę. Takie kosmetyki nadają się tylko i wyłącznie na chwilę. Nigdy nie nawilżą Waszej skóry, nie załagodzą podrażnień i nie usuną problemu suchej skóry.

poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Wakacje: filmik - wakacyjna, letnia stylizacja


Cześć :) Zapraszam dziś Was na pierwszy filmik nagrany podczas wakacji. Trudno mi nazwać go jakimś wymyślnym strojem, ale myślę, że można nazwać go "wakacyjną, letnią stylizacją". O wiele bardziej wolę nagrywać takie krótkie filmiki niż pozować przed aparatem do zdjęć. Mam nadzieję, że Wam się spodoba :) Tęsknię za tą wysoką temperaturą i bezchmurnym niebem...

Polecam w prawym dolnym rogu włączyć jakość hd.



tunika h&m, shorty gina tricot, bransoletka bazarek w Egipcie

sobota, 17 sierpnia 2013

Wakacje: Egipt


Cześć, już wróciłam! :) "Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej", ale i tak trudno mi uwierzyć, że ten tydzień zleciał tak szybko. Przesyłałam Wam w międzyczasie zdjęcia na fb, a dziś chciałabym Wam pokazać trochę takich wakacyjnych zdjęć. W wolnej chwili przygotuję już takie posty konkretne i obrobię filmiki, które dla Was nagrałam.
Wiem, że już teraz w Egipcie jest niebezpiecznie, ale to wszystko dzieje się w Kairze lub problemy były na lotniskach w okolicach Sharm El Sheikh. Ja byłam w Hurgadzie i kompletnie nic nie wzbudziło mojego niepokoju. Wszystko było normalnie, spokojnie, żadnych zakłóceń. Przy wyjeździe z lotniska, faktycznie stało kilku żołnierzy, sprawdzali tylko taxówki, busy, itd. Ale to przecież dla naszego bezpieczeństwa. Tubylcy dobrze wiedzą, że dzięki turystom mają pracę i chleb. Tu chodzi o ich wewnętrzne sprawy. Także ja moje wakacje spędziłam całkowicie się relaksując. Budząc się codziennie rano ok. 7:30, świeciło słońce, niebo było bezchmurne, 40 stopni, piękna, lazurowa woda, czułam się wspaniale :) Oto zdjęcia:


Każdy hotel miał swoją prywatną plażę, zatoczkę ok. 300 metrów. Plaża publiczna, którą widzieliśmy jako jedyną miała chyba z 10 metrów, dojścia do niej nie widziałam. Każda część plaży została wykupiona,  nawet gdy nie było obok hotelu. Po prostu korzystało się z takiej plaży płacąc za wejście, dostawało się leżaki, itp. 


Woda w morzu czerwonym była naprawdę przepiękna. Przezroczysta, lazurowa. Pływało mnóstwo kolorowych rybek, nurkując można było zobaczyć rafy. Jej temperatura wynosiła około 30 stopni. Była bardzo ciepła, ledwo co w ogóle chłodziła. 


Temperatura powierza w dzień to ponad 40 stopni. Łatwiej było mi się przyzwyczaić, bo w pokoju nie działała klimatyzacja. Ciągle było 30 stopni, więc pierwsze dwa dni nie mogłam spać, bo było tak duszno, a potem w ogóle mi nie przeszkadzało. Podobnie było w dzień, chociaż nad morzem przyjemnie powiewał ciepły wiatr.


W starożytnym Egipicie koty czczono. Do dziś można kupić w sklepikach mnóstwo figurek kotów. Widać, że cieszą się szacunkiem. Przy Mac Donaldzie chodziło ich cztery i obsługa dosłownie, omijała je szerokim łukiem, zbierając tace ze stołów. Po mieście chodzi ich całkiem sporo. Jak widzicie, przyszły nawet na leżak obok nas. Są bardzo miłe, chcą być głaskane i tulone. Niestety są strasznie chude, schorowane (ten na zdjęciu nie widział prawdopodobnie na jedno oczko), a na kubek wody rzucają się od razu. 


Niestety, prawdą jest, że w Egipicie panuje ogólny bałagan i syf. Nie mogę tak powiedzieć o wszystkich hotelach, ale słuchając innych ludzi wracających z wakacji, doszłam do wniosku, że niestety wszędzie jest podobnie. Nie dbają specjalnie o porządek, resztki na ziemi, kurz, śmieci itp. Jeśli chodzi o wodę, początkowo była żółta, a później i tak strasznie śmierdziała. Niestety w wyniku tego wszystkiego, wróciłam z wypryskami na twarzy.


Poniżej pamiątki jakie zakupiłam dla najbliższych:


Podczas wakacji nagrałam dla Was trzy filmiki, więc w wolnej chwili zajmę się ich obróbką. Na dziś to tyle, mam nadzieję, że notka i zdjęcia Wam się spodobały. Zauważyłam, że jakość zdjęć znacznie się pogorszyła, nie wiem dlaczego, bo zawsze wstawiam zmniejszone do takiego samego rozmiaru. Mam nadzieję, że na Waszych komputerach widać trochę lepiej... Do następnego :)

piątek, 9 sierpnia 2013

Przymierzam, kupuję: Przypadkiem w New Yorkerze.

Hej :) Dziś mam dla Was ostatni post przed tygodniową przerwą. Wczoraj przypadkiem wpadłam do New Yorkera i od razu wpadły mi do oka dwie bluzeczki. Okazało się w ogóle, że sporo bluzek jest na przecenach. Lepiej być nie mogło? :) Kosztowały 19.90zł, więc naprawdę niewiele, a leżą całkiem przyzwoicie:


Oczywiście nie mogłam ich nie wziąć, idealne na upały :)


Ostatnią rzeczą, długo wyczekiwaną, w sumie już od roku, to białe conversy. Żadne buty aż tak bardzo nigdy mi się nie podobały, jestem nimi zachwycona. Są ze Stanów, gdzie kosztują 150zł, a w Szwecji 350... w Polsce jest podobnie? Narazie miałam je ubrane dwa razy i strasznie mnie obtarły. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe... ;)


Ostatnie zakupy kosmetyczne:


Muszę Wam powiedzieć, że za kilka godzin będę już na lotnisku i lecę na wakacje :) W wolnej chwili napewno wrzucę trochę zdjęć na facebooka, w końcu zajmuje to tylko kilka sekund. Także będę tylko tutaj: www.facebook.com/itinspiresme


Chciałam Wam jeszcze podziękować, że jesteście ze mną. Wchodzi Was tu coraz więcej, ostatnio ponad 1400 osób jednego dnia. Dzięki! :) 
Odpoczywajcie i do następnego!

środa, 7 sierpnia 2013

Lakierowe nowości z USA

Hej :) Jeden z lakierów pokazywałam już Wam na fb i zainteresowanie było nim na tyle duże, że postanowiłam napisać tego posta dla Was właśnie już dziś :) Także przed Wami moje lakierowe nowości prosto z USA. Nazbierało się tego całkiem sporo i oczywiście są to same cudeńka, które baaardzo chciałam mieć, mianowicie lakiery Essie i Sally Hansen. Znalazło się także coś z Cleire's. Oto one:


Nie rozjaśniałam zdjęć, więc oddają one niemal rzeczywisty ich kolor. Na początek trzy lakiery od Sally Hansen z serii Xtreme wear w przepięknych, letnich kolorach. Jestem bardzo ciekawa jak są trwałe. W Szwecji jak i Polsce są bardzo drogie, kosztują około 35zł, a wiecie ile kosztują w Stanach? 3 dolary! :)


Tutaj również trzy lakiery od Sally Hard As Nails, biały, przezroczysty - idealny jako podkład albo taki nadający połysk oraz morski. 


Najbardziej nie mogłam się doczekać lakierów z Essie, które są bardzo wychwalane. W końcu będę miała okazję sprawdzić czy hałas wokół nich jest tego wszystkiego wart. Kolory są również w 100% trafione w mój gust. Piękna czerwień, odrobinę błyszcząca oraz przepiękny, delikatny róż.


Poniżej taki lakier w pisaku od Sally, którym można malować na paznokciach wzorki.


Ostatnia nowość, która Was jak i mnie najbardziej zaciekawiła, mianowicie kolorowy lakier od Claire's:


 Musicie wiedzieć, że po wyschnięciu lakier pachnie słodkimi owocami! :) Od razu sprawdziłam jak wygląda na paznokciach. Myślałam, że kolory będą różne, ale pewnie będzie on tak malował, gdy dane warstwy się skończą. Narazie jestem na etapie żółtego i zielonego. To aż 6 lakierów w jednym. Obecne kolory prezentują się tak:


WYNIKI ROZDANIA
Maska biovax z proteinami mlecznymi trafia do numeru 29. Gratuluję Sylwia! :)
Wyślij mi swoje dane adresowe na fb w wiadomości prywatnej.