czwartek, 3 października 2013

Ulubieńcy września

Wrzesień za nami, nadszedł więc czas na podsumowanie tego właśnie miesiąca i wyróżnienie kilka rzeczy, które w tym czasie sprawdziły się u mnie najlepiej. Oto moi ulubieńcy września:


Spray do włosów firmy Shwarzkopf Gliss Kur, kupiłam na promocji za 9,99zł. Spryskuję nim włosy zaraz po umyciu. Ma naprawdę piękny zapach i przez pierwsze kilka godzin utrzymuje się na włosach. Szkoda jednak, że nie na dłużej. Nie zauważyłam poprawy kondycji, z resztą żaden spray jej nie zmieni, ale zapach i fakt, że lepiej się po nim rozczesuje włosy, sprawiły, że stał się ulubieńcem września. Cena adekwatna, wydajny jest również, w miesiąc zużyłam prawie połowę.


Dopiero wróciłam z wakacji, więc chcąc utrzymać opaleniznę używam ultranawilżającego balsamu z firmy Soraya. Używam go co roku i zawsze przedłuża on opaleniznę nawet do 2 miesięcy. Oczywiście nie w tym samym stanie, ale skóra pozostaje lekko muśnięta słońcem. Ładnie pachnie, szybko się wchłania, nawilża i nie brudzi ubrań.


Balsam odżywczy z firmy AA o zapachu zmysłowa malina, kupiłam po raz drugi. Mimo tego, że w składzie ma parafinę, polubiłam go zdecydowanie za zapach. Pachnie dla mnie malinową mambą :) Niestety zapach utrzymuje się na skórze zdecydowanie za krótko...


Mój ulubieniec od kilku lat - growing lashes od wibo, polubiłam na nowo. Używałam go podczas wakacji i sprawdził się znakomicie. Po całym dniu kąpieli morzu czy w basenie, opalaniu, nawet się nie pokruszył ani nie rozmazał (oczywiście nie moczyłam oczu całkowicie). Kosztował ponad 7zł, a teraz już prawie 10zł, ale i tak wart jest zdecydowanie swojej ceny.


Jeśli chodzi o lakiery prawie non stop miałam na paznokciach czerwony lakier z Essie, który jest przepiękny. Żywa, głęboka czerwień jest już po dwóch warstwach. Świetna konsystencja, pędzelek, szybko wysycha. Drugi ulubieniec to Pearl Nails od Lovely mimo, że kupiłam go bez pędzelka w środku (?). Ciężko się go ściąga, ale wygląda fantastycznie i trzymał się u mnie 2-3 dni. Niestety potem kolor z nich schodził.


Kolejny ulubieniec to zapach - Beyonce Heat. Jest piękny, ale niestety nie utrzymuje się długo na ubraniach. Mimo wszystkiego uwielbiam nim pachnieć, kosztował ok. 29zł.


Tangle teezer to dla mnie już niezastąpiona szczotka z którą się dosłownie nie rozstaję. Sprawdza się w każdej sytuacji, włosy mokre, suche, splątane, kołtuny, z każdym stanem włosów da sobie radę. Pełna recenzja tutaj.


Niekoniecznie wszystkie te kosmetyki trafią do ulubieńców np. roku, ale w tym miesiącu przyjemnością było je używać. 
A Wy macie jakiś ulubieńców września? :)