niedziela, 6 października 2013

Wakacje: wyprawa na wyspę Spingalonga.

Dziś zapraszam Was na małą wycieczkę w której za pomocą zdjęć i tekstu, postaram się przybliżyć Wam obraz wyspy Spingalonga, która nie jest bardzo znana, a która jest związana z ciekawą, niekiedy przerażającą historią.


Spinalonga znajduje się u wybrzeży Krety. My dopłynęliśmy do niej z małego miasteczka Elounda. Wyspa ma dokładnie 1km w obwodzie czyli jest dosyć malutka. Jaka jest jej historia? Otóż w latach 90 dosyć powszechną chorobą był trąd. Wtedy ludzie nie wiedzieli jak ją leczyć, uznawana była za chorobę nieuleczalną, a że osobę chorą łatwo poznać to były one skazane na wygnanie z miast i życie w samotności. Trąd objawiał się w pojawaniu się dużych, okropnych ran na całym ciele, wraz ze stopniem zaawansowania mogły odpadać palce u rąk. W strachu przed rozwojem choroby, wszystkich chorych wysłano na wyspę Spingalonga.


Mimo, że często były to historie tragiczne. Zabierano rodzicom dzieci lub zabierano jednego z rodziców lub oboje (zależnie kto był chory), nie można mówić o tej wyspie jako o skazaniu choć ci ludzie napewno tak na początku czuli.


Okazało się jednak, że właśnie tutaj ludzie zyskali pewien spokój, a przede wszystkim szanse na dalsze, normalne życie. Powstawały sklepiki, bary, zakłady, które możecie zobaczyć poniżej. Raz w tygodniu wszystkim mieszkańcom wyspy wyświetlano filmy, gdzie ludzie normalnie mieszkający np. w Eloundzie, nie mieli takiej możliwości.



Przez pewien czas wyspa była zapomniana, mianowicie podczas II wojny światowej. Co ciekawe, wojna ominęła całkowicie wyspę, bo po prostu Niemcy mieli za dużo obaw, aby na nią wejść. Niestety, pilnowali, by nie dostarczano pożywienia, więc grodziła wszystkim śmierć głodowa. Całe szczęście czerwony krzyż za jakiś czas zaczął rzucać jedzenie z helikoptera i udało się wszystkim przeżyć pozostając jednocześnie nietkniętymi.


Na wyspie był również kościół, gdzie ludzie przywieszali odlane metalowe tabliczki z częścią ciała, którą chcieliby uzdrowić. Mieszkał z nimi ksiądz i nigdy nie zaraził się on trądem. Był to jakiś znak, że jednak nie tak łatwo złapać tą chorobę.



Poniżej możecie zobaczyć mały port, którym również przywożono pożywienie. Zanim np. jednak zabrano monety od mieszkających na wyspie, były one oczyszczane w tzw. odkażalni. Jak widzicie też, nie było daleko od lądu, więc wiele osób próbowało uciekać - nieskutecznie.



Wyspa funkcjonowała jako miejsce dla ludzi chorych około 50 lat. Po tym czasie odkryto sposoby leczenia i dowiedzono, że trąd jest chorobą uleczalną.



To wszystko na dziś. Jak myślicie czy dobrym pomysłem było stworzenie takiego miejsca?