środa, 28 października 2015

Czy naprawdę warto kupić tangle teezer?

Tyle razy widziałaś lub słyszałaś o tej szczotce, a wciąż zastanawiasz się czy warto ją kupić? Tangle teezer to fenomen wśród wszystkich szczotek, swoją popularność zyskała głównie dzięki youtuberkom i blogerkom. Czy naprawdę warto w nią zainwestować? Osobiście właśnie kupiłam sobie nową, tradycyjną szczotkę (tą po lewej) w Douglasie za 39zł, wersja kompaktowa z zamknięciem (ta po prawej) kosztuje w granicach 55zł. Możecie zobaczyć je poniżej:


Na czym polega jej fenomen?
Tangle teezer posiada specjalnie zaprojektowane ząbki flex, które ułatwiają poślizg poprzez włosy. Dzięki czemu możemy bez problemu rozczesywać mokre jak i suche włosy. Dzięki ząbkom świetnie eliminuje wszelkie supły. Bardzo łatwo, bezboleśnie i bez wyrywania możecie rozczesać najtrudniej poplątane włosy. Idealna również dla dzieci - w ogóle nie ciągnie. Świetnie sprawdza się także do masażu skóry głowy. 


Za co ja ją uwielbiam?
Za bezproblemowe, wygodne, szybkie rozczesywanie moich niesfornych i naprawdę często poplątanych włosów. Supły rozczesuje bez specjalnego wyrywania włosów. Bardzo mnie cieszy również to, że nie elektryzuje. Co jest jeszcze istotne to to, że za jej pomocą mogę rozczesać mokre włosy, co przy zwykłej szczotce jest niemożliwe... Uwielbia ją także moja mała chrześniaczka :)

Czy ma jakieś wady?
Zauważyłam, że częste przeczesywanie włosów w ciągu dnia niestety może je nieznacznie, ale jednak, uszkadzać. Ja zwykle przeczesuję w ciągu dnia tylko grzywkę, którą omijam w pielęgnacji (np. olejowanie) i niestety łuski włosów tam są nieco połamane. Myślę, że ma w tym jakąś przyczynę właśnie szczotka. 

Czy łatwe jest utrzymanie szczotki w czystości?
Zdecydowanie tak! Wystarczy wrzucić szczotkę pod bieżącą wodę, wziąć sztywną szczotę i w kilka minut szczotka jest umyta. Do togo bardzo prosto jest zebrać włosy, które zatrzymały się przy szczotce. To, można ją wygodnie myć sprawia, że jest niezwykle higieniczna :)


Czy cena jest adekwatna do jakości?
Długo wahałam się, czy 55zł jak za szczotkę to nie po prostu przesada, ale gdy tylko pierwszy raz ją użyłam, wiedziałam, że warto było tyle za nią zapłacić! Jeśli chodzi o jej użytkowanie to po 2,5 roku musiałam już zainwestować w nową. Powyginane włoski sprawiają, że obecnie nie rozczesywałaby już włosów prawidłowo. Tak wygląda szczotka właśnie po 2,5 roku codziennego użytkowania:


A jak Wasze doświadczenia z tangle teezer? Niestety przykre jest to, że w internecie jest masa podróbek! Aby się na nią nie natknąć polecam sprawdzić posta w którym zobaczycie na co należy zwrócić uwagę przy zakupie szczotki - Jak rozpoznać oryginalny tangle teezer? klik.

Chciałam Wam jeszcze przeogromnie podziękować, na moim blogu wybiło już MILION odwiedzin! Bardzo, bardzo dziękuję za to, że jesteście :) Z tej okazji chciałabym przygotować coś trochę wyjątkowego. Może post/video/vlog na Wasze życzenie albo konkurs/rozdanie? Dajcie znać co myślicie, czy macie pomysł, który chcielibyście abym zrealizowała, a ja nad tym na pewno pomyślę. Jeszcze raz dzięki za obecność i wsparcie! :)



piątek, 23 października 2015

VIDEO: Weekend w Niemczech - zakupy w Primarku.

W dzisiejszym poście i video pokażę Wam co udało mi się zakupić w Primarku w Berlinie. Dzień przed wyjazdem do Niemiec dowiedziałam się, że baardzo blisko nas jest ten sklep. Pewnie sobie wyobrażacie jaka byłam szczęśliwa :) Byłam w nim ostatnio kilka ładnych lat temu i nie zapomniałam jaki szał wtedy mnie dopadł jak i z resztą każdego... Tym razem nie było inaczej. Trzy piętra, trzy różne działy, wszystko po kilka, kilkanaście euro, ajjj... 


Jak ja naprawdę nie lubię chodzić po sklepach, robię zakupy tylko przy okazji to Primark po prostu u-wiel-biam! Mega niskie ceny, mnóstwo fantastycznych rzeczy i to wszystko w jednym miejscu. Całe szczęście nie było aż tak strasznie dużo ludzi i można było na spokojnie wejść do przymierzalni. Pod tym względem o wiele gorzej wspominam Primark w Londynie i to jak ludzie przebierali się w kątach sklepu. Do tego był tam okropny ścisk. W Berlinie przestrzeń była duża, ogromna powierzchnia, windy, bardzo dużo przebieralni, także naprawdę bardzo mi się podobał. Z pewnością padł mój rekord jeśli chodzi o wydaną kasę jednorazowo w takim krótkim czasie, ale z zakupów jestem ogromnie zadowolona. Jednak tyle gadania, zapraszam Was już na video w którym moje szalone zakupy, ENJOY:




Poniżej macie jeszcze kilka zdjęć sklepu, które udało mi się zrobić w środku: 


Musicie uwierzyć  mi, że w żadnym innym sklepie nie spodobało mi się tyle rzeczy. Jestem pewna, że większości z Was by była tak samo pod wrażeniem... Każda kolejna, którą zobaczyłam była ładniejsza od poprzedniej :D Nie mowa tu o bluzkach, a o np. szalikach, czapkach, kapciach, kosmetyczkach, kocach. Słodkości :) Oczywiście trzeba uważać na jakość, bo są tam i słabsze produkty jak i rewelacyjne. Myślę, że moje zakupy są naprawdę udane i na bubla nie trafiłam :)


Na dziś to już tyle, dajcie znać jak wrażenia, czy byłyście kiedyś w Primarku? :) Do następnego!

poniedziałek, 19 października 2015

VIDEO: Weekend w niemczech - Tropical Islands! :)

Miałam cudowny weekend z którego zdam Wam dziś mini relację :) W piątek z samego rana spakowaliśmy z chłopakiem torby i ruszyliśmy, kierunek - Niemcy, Berlin :) Piątkowe popołudnie spędziliśmy na porządnych zakupach w Primarku. Tak, okazało się, że jest tam primark, byłam baardzo z tego powodu zadowolona. Ostatni raz byłam w nim w Londynie jakieś 6 lat temu. Jednak dziś nie o tym, naszym głównym celem było co innego... :) Oczywiście na pierwszym miejscu odwiedzić rodzinę, a w sobotę było już istne szaleństwo!


W sobotę z samego rana ruszyliśmy do Tropical Islands. Pogoda na odwiedzenie tego miejsca była idealna, bo było szaro, ponuro i padało. Gdy jechaliśmy tam to myślami już byłam w tych 26 stopniach... Wszystko co najlepsze udało mi się nagrać także jesteście ciekawi jak tam wygląda i jak spędziłam sobotę to zapraszam do video, ENJOY:


Ale mega mi się podoba ten filmik, cudowne miejsce *.*
Jeszcze kilka zdjęć:


Mam nadzieję, że video Wam się podobało i umiliło Wam chłodny wieczór :) Byliście już tam kiedyś albo macie zamiar pojechać? Dla mnie to coś niesamowitego... Wywarło na mnie ogromne wrażenie chociaż mogłoby być w środku jeszcze cieplej :D Na dziś to tyle, do następnego!

czwartek, 15 października 2015

Ulubione antyperspiranty o słodkim i kremowym zapachu.

Dziś temat dla niektórych może się wydawać nieco trywialny, ale przecież to kolejny kosmetyk do pielęgnacji, który używa każda z nas codziennie. Co więcej - musi być niezawodny. Oczywiście mowa o antyperspirantach. Dla mnie jest to temat wart uwagi, co więcej nie jest mi łatwo znaleźć odpowiedni kosmetyk. Dlaczego? Jak mówiłam w ostatnim filmików, nie cierpię żadnych zapachów związanych z kwiatami (toleruję tylko zapach kwiatów jako roślinę) w kosmetykach. Tym bardziej wybór antyperspirantu nie jest prosty, bo mój węch jest niezwykle wyczulony. Nie może pachnieć kwiatami, jakąś chemią, zwykłym antyperspirantem itp. Uwielbiam za to bardzo delikatne, kremowe i słodkie zapachy, praktycznie nie wyczuwalne po nałożeniu, taak! Jeśli podobnie jak ja lubicie takie zapachy to przedstawię Wam dwa produkty, które dla mnie są strzałem w dziesiątkę:


Na pierwszy plan - Garnier mineral, invisible. Przede wszystkim ma cudowny, delikatny, słodki zapach. Uwielbiam go! Antyperspirant black anti-white marks zapewnia brak śladów na ubraniach czarnych białych, ale również kolorowych. Faktycznie, nie pozostawia abstolutnie żadnych śladów. Bardzo szybko wysycha, nie ma mowy o uczuciu lepkości. Utrzymuje się cały dzień. Nie zawiera alkoholu i cena jak najbardziej odpowiednia (obecnie w Rossmann za niecałe 9zł) 11zł/50ml.


Drugi ulubiony antyperspirant to Nivea Dry Comfort plus. Oczywiście użytkuje się go po prostu idealnie. Chroni, a także pielęgnuje naszą skórę dzięki zawartym minerałom. Idealnie łagodzi po goleniu, nie szczypie na podrażnienia. Nie ma w swoim składzie także alkoholu. No i to co dla mnie najlepsze czyli zapach. Jeśli lubicie zapach kremu nivea albo w ogóle kremu w tym stylu to z pewnością go pokochacie jak ja. Dla mnie po prostu perfekcyjny. Szybko wysycha, żadnych śladów nie zostawia :) 12zł/50ml.


Garnier nieco bardziej słodki. Nivea kremowy, ja uwielbiam oba. Trudno wybrać, który lubię bardziej. Ochrona na 6 i zapach na 6+ w obydwu przypadkach. Oczywiście zanim trafiłam na te cuda, które odpowiadają mi jeśli chodzi o zapach, parę razy się zawiodłam, ale o tym może w następnym poście? :) Póki co jeśli kochacie kremowe i słodkie zapachy to koniecznie musicie ich spróbować! To już tyle na dziś, do następnego :)

sobota, 10 października 2015

VIDEO: Wrześniowe love!

Cześć :) Ostatni film z ulubieńcami pojawił się rok (!) temu. Jestem w szoku jak to zleciało, tym bardziej, że miałam je nagrywać co jakiś czas. Postanowiłam jednak poprawić się i nagrać dla Was filmik z ulubieńcami września :) Tym bardziej, że w ubiegłym miesiącu odkryłam kilka naprawdę fajnych rzeczy. Dowiecie się o tym, co odkryłam nowego do jedzenia, powiem o ulubionym gadżecie, filmie, najlepszym zakupie itd. także ENJOY:


Wrzesień minął mi bardzo szybko, ale też bardzo przyjemnie, bo załapał się w nim mój krótki urlop, tzn. wyjazd na Rodos. Jednak dopiero mamy początek października, a ja już potrzebuję wakacji! Całe szczęście już w następnym tygodniu planujemy cuuudowny wypad :D Mam nadzieję, że video Wam się podobało, do następnego! :)

poniedziałek, 5 października 2015

Recenzja: Puder ryżowy, Paese.

Witam Was w pięknym, słonecznym i ciepłym październiku. Dziś wybrałam się nad same morze w spódniczce, w gołych nogach i boso chodziłam po plaży... :) Dla mnie tak mogłaby wyglądać cała zima! Piękny październik nastroił mnie nieco bardziej pozytywnie, poza tym postanowiłam w swoim życiu w tym miesiącu kilka faktów uporządkować. Niebawem rozpoczynam magisterkę, chcę rozplanować pracę i czas na zasłużony odpoczynek. Mój plan to mieć czas na wszystko, w tym również na bloga :) Dziś przychodzę do Was z recenzją pudru ryżowego, a także powiem Wam właściwie co to jest ten puder ryżowy. Zaczynamy!

Co to jest puder ryżowy?
Jest to puder pochodzenia organicznego, lekki i transparentny. Charakteryzuje go fakt, że idealnie nadaje się do cery tłustej, mieszanej. Jego działanie to głównie absorbowanie sebum i utrzymanie matowej cery. Powiedziałabym, że ma konsystencję mąki. Możecie więc wyobrazić sobie jego lekkość i przyjemność aplikacji jak i noszenia.

Mój wybór padł na puder ryżowy z Paese:

Od producenta:
Produkt jest niezwykle lekki, jedwabisty i łatwy w aplikacji, pozostawiając aksamitne w dotyku skórę. Idealny jako ostatni etap makijażu. Polecany głównie do cery mieszanej i tłustej. Puder ryżowy absorbuje nadmiar sebum. Może być stosowany na całej twarzy lub jedynie na wybrane jej partie. Biały kolor pudru, po nałożeniu na twarz staje się całkowicie transparentny. 

Cena:
ok. 35-40 zł

Moja opinia:
Zwróciłam na niego uwagę ponieważ jest to puder organiczny (naturalny). Zwykłe pudry naprawdę umywają się pod wieloma względami w stosunku do tego pudru ryżowego. Jest absolutnie na skórze niewidoczny, niewyczuwalny. Nie zapycha, nie przesusza, nie bieli. Po aplikacji matowi skórę natychmiast dzięki czemu wygląda wprost idealnie. Puder ryżowy jest dla skóry tłustej i mieszanej. Uważam, że najlepiej go nakładać w ciągu dnia, gdy zauważycie, że skóra zaczyna się świecić. Nie polecam nakładać go rano i to miejsce przy miejscu ponieważ wtedy może skórę zapchać. Przynajmniej zauważyłam, że u mnie takie coś nie sprawdza się najlepiej, ale to w przypadku również każdego innego pudru. Delikatnie, jednym pociągnięciem poprawiam nim makijaż w ciągu dnia i jest wszystko w porządku. Jeśli szukacie czegoś bardzo delikatnego to chyba nie ma nic lepszego. No, może puder bambusowy, którego w przyszłości koniecznie muszę wypróbować.


W wieczku należy szpilką porobić dziurki w wyznaczonych miejscach, przesuwamy opakowanie i wylatuje nam potrzebna ilość pudru. Jest on baardzo wydajny i nie widzę jego końca chociaż używam już go kilka miesięcy.

Plusy:
+ cena (płacimy za naprawdę dobrą jakość i wydajność)
+ aplikator
+ wydajność
+ genialnie matuje skórę
+ nie przesusza
+ nie bieli
+ jest transparentny, dopasowuje się do koloru skóry
+ nie widoczny na skórze

Minusy:
- dostępność (internet + stoiska paese)


Ostatnio mam szczęście do bardzo dobrych produktów (opłaca się czytać inne blogi i zagłębiać w ciekawostki:)) i obawiam się, że nie wrócę do zwykłych pudrów w kamieniu. Do nakładania używam puchacza z La Rosa, który sprawdza się do tego idealnie. Ja go nazywam puchacz, ale profesjonalnie to pędzel kabuki. Został wykonany z mieszanki włosia syntetycznego i jest stworzony do nakładania pudrów mineralnych, a taki puder ryżowy ma właściwie taką samą, sypką formę.


Posiadaczki tłustej, mieszanej skóry, koniecznie muszą go wypróbować :) Jak kiedyś mi się skończy (coś czuję, że trochę to potrwa) to sięgnę po puder bambusowy. Jeśli ktoś go próbował to dajcie znać jak się sprawdza. Na dziś to już tyle, udanego tygodnia! :)