sobota, 17 sierpnia 2013

Wakacje: Egipt


Cześć, już wróciłam! :) "Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej", ale i tak trudno mi uwierzyć, że ten tydzień zleciał tak szybko. Przesyłałam Wam w międzyczasie zdjęcia na fb, a dziś chciałabym Wam pokazać trochę takich wakacyjnych zdjęć. W wolnej chwili przygotuję już takie posty konkretne i obrobię filmiki, które dla Was nagrałam.
Wiem, że już teraz w Egipcie jest niebezpiecznie, ale to wszystko dzieje się w Kairze lub problemy były na lotniskach w okolicach Sharm El Sheikh. Ja byłam w Hurgadzie i kompletnie nic nie wzbudziło mojego niepokoju. Wszystko było normalnie, spokojnie, żadnych zakłóceń. Przy wyjeździe z lotniska, faktycznie stało kilku żołnierzy, sprawdzali tylko taxówki, busy, itd. Ale to przecież dla naszego bezpieczeństwa. Tubylcy dobrze wiedzą, że dzięki turystom mają pracę i chleb. Tu chodzi o ich wewnętrzne sprawy. Także ja moje wakacje spędziłam całkowicie się relaksując. Budząc się codziennie rano ok. 7:30, świeciło słońce, niebo było bezchmurne, 40 stopni, piękna, lazurowa woda, czułam się wspaniale :) Oto zdjęcia:


Każdy hotel miał swoją prywatną plażę, zatoczkę ok. 300 metrów. Plaża publiczna, którą widzieliśmy jako jedyną miała chyba z 10 metrów, dojścia do niej nie widziałam. Każda część plaży została wykupiona,  nawet gdy nie było obok hotelu. Po prostu korzystało się z takiej plaży płacąc za wejście, dostawało się leżaki, itp. 


Woda w morzu czerwonym była naprawdę przepiękna. Przezroczysta, lazurowa. Pływało mnóstwo kolorowych rybek, nurkując można było zobaczyć rafy. Jej temperatura wynosiła około 30 stopni. Była bardzo ciepła, ledwo co w ogóle chłodziła. 


Temperatura powierza w dzień to ponad 40 stopni. Łatwiej było mi się przyzwyczaić, bo w pokoju nie działała klimatyzacja. Ciągle było 30 stopni, więc pierwsze dwa dni nie mogłam spać, bo było tak duszno, a potem w ogóle mi nie przeszkadzało. Podobnie było w dzień, chociaż nad morzem przyjemnie powiewał ciepły wiatr.


W starożytnym Egipicie koty czczono. Do dziś można kupić w sklepikach mnóstwo figurek kotów. Widać, że cieszą się szacunkiem. Przy Mac Donaldzie chodziło ich cztery i obsługa dosłownie, omijała je szerokim łukiem, zbierając tace ze stołów. Po mieście chodzi ich całkiem sporo. Jak widzicie, przyszły nawet na leżak obok nas. Są bardzo miłe, chcą być głaskane i tulone. Niestety są strasznie chude, schorowane (ten na zdjęciu nie widział prawdopodobnie na jedno oczko), a na kubek wody rzucają się od razu. 


Niestety, prawdą jest, że w Egipicie panuje ogólny bałagan i syf. Nie mogę tak powiedzieć o wszystkich hotelach, ale słuchając innych ludzi wracających z wakacji, doszłam do wniosku, że niestety wszędzie jest podobnie. Nie dbają specjalnie o porządek, resztki na ziemi, kurz, śmieci itp. Jeśli chodzi o wodę, początkowo była żółta, a później i tak strasznie śmierdziała. Niestety w wyniku tego wszystkiego, wróciłam z wypryskami na twarzy.


Poniżej pamiątki jakie zakupiłam dla najbliższych:


Podczas wakacji nagrałam dla Was trzy filmiki, więc w wolnej chwili zajmę się ich obróbką. Na dziś to tyle, mam nadzieję, że notka i zdjęcia Wam się spodobały. Zauważyłam, że jakość zdjęć znacznie się pogorszyła, nie wiem dlaczego, bo zawsze wstawiam zmniejszone do takiego samego rozmiaru. Mam nadzieję, że na Waszych komputerach widać trochę lepiej... Do następnego :)