środa, 29 października 2014

Jesienne zakupy, kosmetyki&inne.

To dziwne, ale im więcej mam czasu wolnego to tak naprawdę zdecydowanie mniej rzeczy jestem w stanie zrobić. Koniecznie muszę to zmienić, zapełniając sobie luki być może nowym miejscem pracy. To zdecydowanie moje wyzwanie na ten miesiąc, a zarazem plan niezbędny do spełnienia. Napięty grafik, zaplanowany miesiąc to zdecydowanie coś co lubię najbardziej. Wiem, jestem dziwna.
Wracając do tematu posta, dziś chciałabym Wam pokazać moje zakupy z ostatniego miesiąca kosmetyczne i nie tylko :) Dawno nie robiłam takiego posta, może też dlatego, że w sumie odwykłam od bywania w sklepach. Postanowiłam zużyć wszystkie produkty, które zawalają mi szafki. Trochę mi się to udało, więc w końcu mogę przyjść do Was z haulem. 


Kolejny produkt do mycia twarzy z Biedronki. Wcześniej miałam żel micelarny, recenzja tutaj. Tym razem postawiłam na żel-krem. Póki co użyłam go parę razy, ale myślę, że się polubimy. Delikatny zapach, świetna konsystencja no i bardzo dobrze się sprawdza. Przypominam że firma Biedronkowa BeBeauty stwarza produkty bardzo podobne o ile nie takie same (jeśli chodzi o skład) co Tołpa, a są one dużo tańsze. W końcu dać za produkt 5zł, a nie 30zł to niezła różnica :)


Moje pazury chyba przeszły swój najgorszy okres roztrajania we wszelkich możliwych miejscach, przestały być w końcu cieniutkie jak kartka papieru, ale to nie zwalnia mnie z obowiązku dbania o nie. Tym razem zakupiłam odżywkę z Bielendy, która jest mniej inwazyjna niż ta z Eveline (8in1), a skład jest bardzo podobny. Mam nadzieję, że będzie się nam dobrze współpracować.


 Pierwszą maseczkę z Ziaji podarowałam swojej czytelniczce (pozdrawiam A. :)), więc będzie miała okazję ją przetestować. Drugą wzięłam, bo wyjątkowo wzbudziła mój apetyt na spróbowanie grafika, a dokładniej soczysty obrazek owoców. Na dniach koniecznie ja spróbuję, mam nadzieję, że ładnie pachnie :)


Ostatnio wszystkie te żele złapałam na promocji w Naturze za 11,99zł, więc wzięłam inny niż wcześniej - do skóry suchej. W normalnej cenie po prostu nie opłaca się kupować. Wtedy stawiam na Joanne. Recenzję z małym porównaniem możecie zobaczyć tutaj.


Nie od dziś wiem, że tusze za 10zł to potrafią być prawdziwe perełki. Mam tutaj na myśli najlepszy tusz z Vibo, recenzja tutaj. Nie miałam więc oporów kupić coś w podobnej cenie, dokładniej 9,99zł. Dziś miałam go pierwszy raz na rzęsach i... po kilku godzinach zniknął z moich oczu. Hmm.. ciekawe czy akcja się powtórzy, może wtedy zasłuży na miano bubla? :)


Jeśli chodzi o ten top coat czuję, że to będzie moje odkrycie! Został w szafce essence ostatni, więc postanowiłam spróbować i jestem pod wrażeniem. Póki co musicie poczekać jeszcze trochę na recenzję, ale polecam do przetestowania samemu. Zdradzę tylko, że się nie zawiedziecie. 9,99zł.


To już 2,5 roku jak używam tego samego anty-perspirantu, co chyba oznacza dosyć jasno, że uwielbiamy się na zabój... (hahah :P) To zdecydowane najlepszy produkt w mojej kosmetyczce. Jeśli jak mnie odrzucają Was kwiatowe i mocne zapachy, a wolicie coś delikatnego to polecam spróbować. Recenzja tutaj.


Woda termalna to jeden z kosmetyków, który wyleczył moją suchą, podrażnioną i zaczerwienioną niegdyś skórę. Z ręką na sercu - to było moje wybawienie. Obecnie znowu ją kupiłam, aby chronić się przez wiatrzyskiem jesienią i zimą. Recenzja tutaj.


Kiedy szał na Baby Lips minął to postanowiłam w końcu w nią zainwestować, no i warto było. Daje piękny, naturalny kolor ust. Stają się lekko bardziej czerwone i wyraźne. Świetnie nawilża, ale po odstawieniu usta wołają o niego ponownie. Mam na myśli to, ze lekko się wysuszają.


Na jesień nie mogło się obyć bez nowej kurtki, a raczej chyba płaszcza (?). Wiem, że skórzane rękawy już długo są na topie i mogą być dla kogoś nudne, no, ale nie dla mnie. Ja uwielbiam motyw skóry i będę ją nosić tak długo aż mi się znudzi :P Kupiłam ją w Reserved.


Ostatnio kupiłam dwie pary butów z jesiennej kolekcji na Deezee. Jeśli chodzi o jakość to żadne buty, ze sklepu z neta czy takie w Waszych miastach nie różnią się od siebie. Ewentualnie jeśli kupujecie skórzane. Wykonane są tak średnio, po noszeniu parę razy są już dosyć miękkie i co widać na zdjęciu wyżej, porobiły się zagięcia.


Te też są z deezee, ale jeszcze nie miałam ich okazji ubrać. Mam nadzieję, że będą się sprawdzać trochę lepiej.


Ostatnia rzecz to pojemna torba na uczelnię, która zmieści jeden zeszyt i 5kg jedzenia (nie żartuję). Taka jedna zazwyczaj starcza mi na okrągły rok, a może i dłużej. Wygodna, dobrze wykonana, mam nadzieję, że szybko się nie zarwie. Reserved.

To wszystko co kupiłam w tym miesiącu. Jeszcze mam w planach zakup szalika, rękawiczek i zimowych butów, ale na to jeszcze mamy czas (i hope so). Wpadło Wam coś w oko w ostatnim czasie w sklepach lub w dzisiejszym poście? :) 


sobota, 25 października 2014

VIDEO: Ajj, ten charakterek!

Ej, cieszę się, że znowu widzę Cię u mnie na blogu (tak, to właśnie do Ciebie)! :D Dziś przychodzę do Was z nowym video. Po ostatnim filmie z tagiem na temat moich niedoskonałości i doskonałości wyglądu zewnętrznego, dałyście propozycję, aby zrobić coś takiego na temat mojego charakterku. Także dziś udało mi się go nakręcić i złożyć, więc enjoy:
Co do końcówki filmiku to od paru dni wyjątkowo namiętnie słucham reggae, które działa na mnie bardzo doobrze. Utrzymuje mi się taki stan już długo, więc nie mogłam się oprzeć, aby trochę nie potańcować :D To tyle na dziś, mam nadzieję, że video Wam się podobało. Do następnego! :)
www.facebook.com/itinspiresme

środa, 22 października 2014

Jak rozpoznać oryginalny tanglee teezer? Podróbka a oryginał, różnice.

 Dziś przychodzę do Was myślę, że z dosyć pożytecznym postem. Mianowicie, chciałabym poruszyć temat tangle teezer, dokładniej mówiąc - podrób a oryginałów. Obecnie jest to chyba najbardziej popularna szczotka i oczywiście coraz więcej możemy spotkać, głównie w internecie, jej nieudanych podróbek. Chciałabym pokazać Wam kilka aspektów pod którymi różnią się one od siebie. Jakie są te różnice? Nie tylko jeśli chodzi o wygląd zewnętrzny, także opakowanie, jakość oraz użytkowanie. Zaznaczę jeszcze, że skupię się na modelu tangle teezer compact ponieważ właśnie te szczotki są w moim użyciu. Wyglądają tak:


Przede wszystkim nie dajmy się zwariować pod względem ceny. Wersja kompaktowa w 100% oryginalna kosztuje dokładnie 52zł (prosto ze sklepu sklep.tangle-teezer.pl). Nie dajcie się więc nabrać, że dostaniecie oryginał za 11zł i to z dostawą. Wystarczy, że wpisałam nazwę szczotki w allegro i od razu wyskoczyły same podróby, co widzicie poniżej...


Opakowań oraz samych wersji oryginalnych jest dosyć sporo, więc nie jest łatwo wyznaczyć konkretne różnice. Te zauważalne gołym okiem zaznaczyłam Wam na poniższym zdjęciu. Przede wszystkim logo, także różnica w czcionce.


Najłatwiej zauważyć różnicę po prostu już jeśli chodzi o samą czcionkę. Podróba nie ma oryginalnego logo lub jest ono odstające od szczotki. Często może różnić się także samym odcieniem. Zaznaczyłam obok także, że wykończenie również jest inne. Po otwarciu szczotki od razu widać, że jest bardziej sztywne i proste. 


A może mimo tego lepiej spróbować tańszego "odpowiednika"? Opakowanie, kolor, to nie wszystko. Ważny jest również sztywny kształt podróby, plastik jest kiepskiej jakości, są o wiele bardziej lekkie, kolce do rozczesywania za to są sztywne i twarde. Mam zamiar zakupić sobie chiński zamiennik za grosze i sprawdzić różnicę na własnych włosach. Myślę, że może to być całkiem ciekawe doświadczenie. Podsumowując, zwracajcie uwagę na: cenę, pudełko (napisy), oryginalne logo, kształt. Jeśli chcecie być pewne co do oryginału warto kupić ją z pewnej strony www.tangle-teezer.pl. To tyle na dziś, mam nadzieję, że teraz nie macie już wątpliwości. Za jakiś czas sprawdzę chiński odpowiednik i na pewno zrobię na ten temat post/filmik porównawczy. Do następngo :)

niedziela, 19 października 2014

VIDEO: Tag, moje doskonałe niedoskonałości.



Hej :) Udaje mi się co tydzień robić nowe video, co za systematyczność :) Ostatnio postanowiłam dla Was nagrać kolejny tag. Tym razem wybrałam moje doskonałe niedoskonałości. Mówię w nim o trzech swoich atutach i trzech (powiedzmy, że) wadach. Enjoy:


Swoją drogą tchnęło mnie do małych przemyśleń. Kiedy zdajemy sobie sprawę z naszych niedoskonałości pod względem charakteru, osobowości? Kiedy zaczynamy myśleć o naszych wadach? Na pewno w kontaktach z innymi osobami zauważamy pewne braki, które gdzieś nam umknęły. Co jeśli nie zauważamy w sobie nic złego, kompletnie nic? Co gdy czujemy się na tyle bezbłędni, że nawet nie zdajemy sobie sprawę z tego, że coś może być nie tak. Idealizm, ślepota, głupota. Niektórzy brną w tym kierunku przez całe życie, z ogromnymi klapkami na oczach i w umyśle. Siedzą w tej swojej jaskini nieświadomości, a rażąca w oczy ich prawda, zdaje się nie istnieć. Jak przemówić do rozsądku, czy w ogóle się da? ,,Urodzić się głupcem to nie wstyd. Wstyd tylko głupcem umierać."


Mam nadzieję, że video spodobało Wam się :) a co wy widzicie w sobie jako Wasz atut?
miłego weekendu i do następnego!

środa, 15 października 2014

Recenzja: Eveline, Kompleksowy krem CC rozświetlający 8 w 1.

 Cześć dziewczyny! :) Dziś chciałabym przedstawić Wam kosmetyk, który znalazł się w mojej kosmetyczce całkowicie przypadkowo. Tak naprawdę podkradłam go z półki mamy, gdzie leżałs sobie nieużywany. Szczerze mówiąc myślałam, że spróbuję go parę razy i odłożę na miejsce, a obecnie mam już pół opakowania zużyte. Teraz możecie zobaczyć zadowoloną mnie (:P)  trzymającą wspomniany krem CC:


Od producenta:
 Kompleksowy krem CC rozświetlający przeznaczony jest do pielęgnacji każdego typu cery, w szczególności cery zmęczonej, szarej, pozbawionej energii i blasku. Innowacyjna formuła doskonale matuje cerę w strefie T (czoło, nos, broda) i długotrwale zapobiega błyszczeniu. Rozświetla cerę, dodając jej naturalnego blasku. Przywraca skórze równowagę, łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia. Poprawia jędrność i elastyczność naskórka. Pigmenty mineralne wyrównują koloryt cery, maskują niedoskonałości i przebarwienia. Wyciągi roślinne doskonale koją i regenerują. Kompleks witamin odżywia skórę, zapewniając jej jędrność i elastyczność. Filtr SPF15 doskonale chroni skórę przed szkodliwym promieniowaniem UVA/UVB i wolnymi rodnikami. Więcej o obietnicach producenta możecie przeczytać tutaj 

Cena: 
ok. 19zł 

Kolor:

Moja opinia:
Na sam początek zapach - dosyć przyjemny i delikatny. Jeśli chodzi o konsystencję to jest dosyć rzadka jak większości kremów bb/cc. Producent wiele obiecuje, więc będę się do tych obietnic odnosić. Przede wszystkim jeśli chodzi o kycie to jest naprawdę bardzo lekkie, delikatne, ale dosyć widocznie wyrównuje koloryt skóry. Chociaż przyznam, że mógłby to robić trochę lepiej. Nie kryje niedoskonałości lub oznak zmęczenia (np. worków). Nieuniknione użycie korektora. Faktycznie bardzo ciekawe jest to, że ten krem sam w sobie jest nawilżający i rozprowadza się doskonale. Nie ma potrzeby użycia przed kremu. Skóra w ciągu dnia nie wysycha, krem CC dobrze ją nawilża. Zarazem, co odrzuciło mnie w koreańskich kremach bb, bardzo dobrze utrzymuje skórę nawilżoną, ale jednocześnie nie sprawia, że zaczynamy się świecić. Przy mojej normalnej cerze, nie mam potrzeby używania w ciągu dnia pudru. Duży plus także za SPF. Jeśli chodzi o trwałość, jest bardzo delikatny, więc nie ma większej różnicy, gdy zaczyna schodzić. Po prostu wtapia się w skórę, która nawet wieczorem wygląda dobrze. Jednym słowem, jeśli nie macie problemów z cerą apeluję o odstawienie podkładów i innych cudów. Po co męczyć skórę? Taki krem CC jest w zupełności wystarczający. Po zmyciu skóra jest miękka w dotyku, nie jest podrażniona ani zaczerwieniona. Muszę Wam powiedzieć, że to najlepszy Polski krem BB jaki miałam okazję używać.

Plusy:
dostępność
+ umiarkowana cena
+ konsystencja, zapach
 + nie widoczny na skórze
+ nie zapycha
+ nawilża i jednocześnie matuje
+ nie ma potrzeby używania pudru
+ nie podrażnia, łagodzi zaczerwienienia
+ delikatnie zanika, wtapia się w skórę w godzinach wieczornych
+ SPF 15

Plusy/Minusy (zależy kto co woli):
-/+ ładne, choć chyba zbyt delikatnie krycie
-/+ delikatnie wyrównanie koloru skóry
- na niedoskonałości (wypryski, cienie pod oczami) niezbędny korektor

Poniżej możecie zobaczyć efekt przed i po nałożeniu kremu CC:

Wiem, że efekt nie jest aż tak widoczny na pierwszy rzut oka, ale obecnie moja skóra ma dobre dni, a do tego jestem jeszcze trochę opalona. Myślę jednak, że widać zmniejszenie zaczerwienienia na nosie i wyrównany, rozjaśniony kolor skóry. Jeśli chodzi o kremy BB używałam już ich kilka, możecie sprawdzić recenzję poniżej: Garnier krem BB - klik, Nivea - klik, koreański krem BB missha perfect cover - klik.


Powyżej możecie zobaczyć efekt końcowy, gdzie dołożyłam sobie pod oczy i na drobne niedoskonałości najlepszego korektora z Rimmela, recenzja tutaj.  Jak dla mnie na co dzień taki nautralny efekt jest w zupełności wystarczający. Jak Wam się podobał ten krem CC, a może już go używałyście? :) 

poniedziałek, 13 października 2014

Ulubione kosmetyki teoretycznie przeznaczone dla dzieci.

Cześć dziewczyny :) Co to był za cudowny weekend! :) Między innymi kolejny raz byłam na koncercie Kamila Bednarka i jak zwykle rozwalił system. Koncert był genialny, udało się nam także pogadać oraz zrobić wspólne zdjęcie. Możecie zdjęcia i filmiki zobaczyć na moim fb lub instagramie. Czaad! Nie ma mowy o jesiennej chandrze po takiej dawce pozytywnych emocji! :)
Dziś przychodzę do Was z postem w którym chciałabym pokazać Wam kilka produktów kosmetycznych, które teoretycznie przeznaczone są dla dzieci, ale równie dobrze sprawdzają się u dorosłych. No, to zaczynajmy:


Przede wszystkim - szampony dla dzieci, które wprost uwielbiam. Są bez silikonów, soli, ale to jak wpłyną na Wasze włosy zależy od ich kondycji. Niestety włosy bez drobnych ulepszaczy, które są w zwykłych szamponach mogą być suche i ciężko się rozczesywać. Nie może obejść się bez użycia odżywki, ale i tak bardzo je lubię. Używam je także do mycia pędzli, które nadają się do tego wprost idealnie. 


Kolejną rzeczą, która bardzo się przydaje to proszek do prania. Jeśli pierzecie ręcznie swoją bieliznę zwykłymi proszkami, ryzyko podrażnień lub wysypki jest dosyć wysokie. Szczególnie gdy nie wypłuczemy ich dokładnie. Tym proszkiem możemy bez obaw prać bieliznę lub inne delikatne tkaniny, koszule.


Oliwkę dla dzieci chyba każda z nas miała lub ma w swojej kosmetyczce. Uwielbiam odrobinę wsmarować w ciało po wieczornej kąpieli lub dodać kilka kropel do wody. Świetnie nawilża skórę, która jest miękka i ładnie pachnie. Świetnie sprawdziła mi się także podczas wakacji na podrażnioną skórę po opalaniu. 


Ten produkt niekoniecznie musi być z działu dla dzieci, ale akurat takowy posiadam. Żel antybakteryjny do rąk zawsze musi być w pogotowiu, szczególnie podczas długich podróży.


Ostatnim kosmetykiem, który chciałam Wam pokazać to Sudocrem, który generalnie służy zapobiegania pieuszkowego zapalenia skóry bobasom, ale ma wiele innych zastosowań u dorosłych. Podrażnienia, otarcia, wysypki, zaczerwienienia, odparzenia, oparzenia słoneczne. Ja używam go właśnie na podrażnienia, a także na ewentualną wysypkę lub podrażnienia. Można spokojnie używać je także na swędzenie lub podrażnienie miejsc intymnych lub wrażliwych (jak pachy). Genialny produkt! Więcej pisałam o nim tutaj.


To wszystkie produkty z działu dziecięcego, które uwielbiam. Szaleję także na punkcie balsamów dla bobasów, ale w tej kwestii można je zastąpić czymś innym. Myślę jednak, że uwielbiam je poprzez zapach, ten specyficzny, który mają wszystkie kosmetyki dla dzieci... mm :) Macie jakieś swoje ulubione produkty tego typu? Jeśli tak to dajcie koniecznie znać. Do następnego!

środa, 8 października 2014

VIDEO: Mała-wielka miłość w Loro Parque :)

Czeeeść :) Dziś przychodzę do Was z drugim filmikiem z wakacji i chyba najlepszym. Przynajmniej ja mam z tego wydarzenia najcudowniejsze wspomnienia :) Możecie zobaczyć moją wizytę w Loro Parku, prywatnym ogrodzie zoologiczno-botanicznym w Puerto De La Cruz (Wyspy Kanaryjskie). Nagrałam cudowny pokaz delfinów i orek oraz mój pamiętny pocałunek, a raczej pocałunki, z lwem morskim, którego nigdy nie zapomnę... :D Miłego oglądania!

Jak wrażenia? :D Muszę Wam powiedzieć, że oglądałam pokaz lwów morskich dwa razy, gdy wróciłam do domu to obejrzałam kilka filmików na youtube i nie widziałam, aby ktoś odważył się go pocałować. Zazwyczaj treser pomaga podać rękę i to wszystko. Jak widzieliście gdy wypłynął wystraszyłam się, ale gdy spojrzałam w te przekochane, maślane, wielkie, czarne oczy, jakby zapłakane, ale zarazem ten szczęśliwy pyszczek to poczułam ogrom miłości i miałam ochotę się do niego tulić! Jednak widziałam, że ledwo treser utrzymał jego ciężar, więc się opanowałam. Jego buziaki były takie słoodkie, miał cudowny pyszczek, nosek, miękkie wąsy, aajj! :) Jak widzicie ludzie mnie nagrywali, a po pokazie dostałam gratulacje za odwagę od osób z publiczności :D Jednak co mi po tym, gdy tęsknota za nim rozrywa moje serce... :D :)

Właśnie tam mogłam po raz pierwszy w życiu tak z bliska zobaczyć głównie delfiny, orki oraz blisko zapoznać się z lwami morskimi o czym marzyłam od dzieciaka. Takie parki pod względem tego, że dają nam możliwość zapoznać się ze zwierzętami, zobaczyć je, dotknąć, dowiedzieć się czegoś, są świetne, ale wiem, że to też są w niewoli. Mimo wszystkiego przykładowo orki czy delfiny "wydają się" być szczęśliwe, wpatrzone w treserów, pływają za nimi po pokazie i chcą się bawić. Nie zaznając życia na wolności, nie wiedzą co tracą, ale pewnie też coś zyskują. Trudno powiedzieć czy to dla nich dobre czy złe. Wiem, że wiele ze zwierząt w tym parku zostało uratowanych, jedna z orek była ciężko chora, choć pewnie też niektóre zostały po prostu zabrane z naturalnego środowiska. Trudno walczyć z takimi miejscami póki na siebie zarabiają.


Mam jeszcze jeden filmik z wakacji z rejsu katamaranem, gdzie spotkaliśmy w oceanie wieloryby, rzadkiego gatunku delfiny, gdzie odważyłam się na kolejny krok. Jeśli chcecie ten dzień też zobaczyć to dajcie mi znać w komentarzach, wtedy go przygotuję. Do następnego :) 

niedziela, 5 października 2014

VIDEO: Teneryfa dzień pierwszy! :)

Czeeeść, buenos dias! :) W końcu udało mi się wrócić do domu, bo moich waricckich podróżach... Nie obyło się bez małych komplikacji i przekładania powrotu dwa razy, ale całe szczęście już jestem w swoim pokoju. Od razu zabrałam się za edycję pierwszego filmiku z wakacji dla Was. Możecie w nim zobaczyć jak spędziłam pierwszy dzień, pokazałam pokój, część hotelu no i pierwszy raz odwiedziłam ocean. Na tym video jestem jeszcze trochę niemrawa, ale nie spałam całą noc, więc mi wybaczcie :P Enjoy:



I jak? To był taki luźny dzień ze mną, mam nadzieję, że przyjemnie się oglądało. Nigdy nie pokazywałam hotelu czy coś takiego, ale dostałam od Was parę próśb stąd to video. Jeszcze nie wiem, który filmik będzie następny, ale musicie wiedzieć, że najlepsze przed nami :D 


Cudownie patrzy się na te zdjęcia i filmy, które będą dla mnie najlepszymi wspomnieniami, ale jak nigdy cieszę się, że już wróciłam i chociaż przez chwilę nigdzie nie wyjdę. Przyznam szczerze, że trochę mnie to zmęczyło :P Czas nadrobić kontakty towarzyskie, do następnego!

środa, 1 października 2014

Recenzja: tusz wodoodporny Miss Sporty, Pump Up Booster 24h.

Hej :) Dzis przychodze do Was z recenzja tuszu do rzes, ktory kupilam doslownie minute przed wyjazdem na lotnisko. Nie mialam ani sekundy czasu, aby pomyslec z czym biegne do kasy. Mial byc po prostu wodoodporny i do 15zl, bo tyle akurat mialam ze soba. Wybor padl na Miss Sporty Pump Up Booster, ktory wyglada tak:


Od producenta:
Mega objętość oraz mega szczoteczka. Zalotne spojrzenie za jednym pociągnięciem.
Pogrubia i ekstremalnie podnosi rzęsy. Wodoodporna formuła oraz gwarancja długotrwałego makijażu.

Cena: 

15zł

Szczoteczka:


Moja opinia:
Nie chcialam kupowac czegos drogiego tez dlatego, bo wiedzialam, ze tusz przyda mi sie tylko na 7 dni. Jednoczesnie jeden z najlepszych tuszy mozna kupic juz za 10zl, wiec 15zl to nie jest az tak malo. Jak sie sprawdzil? Jak zobaczycie nizej na zdjeciu, efekt na rzesach jest marny. Tusz okropnie skleja rzesy, nachodza na siebie, rozklada sie nierownomiernie. Calkiem niezle radzi sobie z dolnymi rzesami. Najwazniejsze dla mnie bylo utrzymanie po calym dniu w upale, w wodzie i w drodze. Chociaz na zdjeciu wyglada to slabiej, musze powiedziec, ze trzymal sie w granicach normy. Oczywiscie to nie jest efekt oczekiwany, ale w kontakcie z woda po prostu znkikal. Nie kruszyl sie, nie sypal pod oczy, dalej byl widoczny. Rozdzielily sie rzesy na tyle, ze w sumie wygladal lepiej niz rano. Zmazywal sie calkiem niezle. Oczywiscie nie kupie go wiecej, bo dla mnie to zdecydowanie za slaby efekt, a dodatkowo sklejone rzesy wykreslaja go calkowicie. Zrobilam Wam zdjecia po pomalowaniu oraz po okolo 8 godzinach, mozecie zobaczyc jak sie sprawdzl:

Po nalozeniu, rano:

Po 8 godzinach spedzonej w upale, wodzie, itd:

A za tlo posluzyl mi moj widok z balkonowego hotelu, ktory byl cuudowny :)

Podoba Wam sie ten efekt na rzesach? Jesli szukacie swietnego wodoodpornego tuszu to jest to The Rocket Volum Express Waterproof, ktory jest naprawde genialny podobnie jak zwykla wersja o ktorej akurat pisalam tutaj. Na dzis to tyle, uciekam na spacer, a za pare dni bede juz w domu i ruszamy z pierwszym filmikiem z Teneryfy. Do nastepnego!