wtorek, 10 kwietnia 2012

tag: moja makijażowa historia

Jakoś nie specjalnie przepadam za tagami, ale ten w postaci kilku pytań był dla mnie do zniesienia, także przed Wami tag od enamourr.


1. W jakim wieku zaczęłaś się malować?
Chodziłam do katolickiego gimnazjum i nikt u mnie się nie malował, więc ja też nie. Ale pojawiły się pierwsze bardzo delikatne próby użycia czarnej kredki tylko na dolną linię rzęs. W liceum zaczęłam używać lekkiego pudru i tylko kredki. Dopiero od ubiegłych wakacji zaczęłam używać też tuszu.

2. Jak to się zaczęło, że zainteresowałaś się makijażem?
Hmm... Makijaż nie należy do moich zainteresowań, a tylko do normalnej codziennej czynności. Czasem warto dowiedzieć się czegoś nowego, ale napewno nie nazwę tego moim zainteresowaniem.

3. Jakie są niektóre z Twoich ulubionych marek?
Nie mam ulubionej marki. Kupuję coś co polecają inne dziewczyny, gazety czy znajomi. Są to różne firmy - ziaja, rimmel, lovely, inglot, under20, nivea.

4. Co to znaczy dla Ciebie makijaż?
Makijaż dla mnie jest podkreśleniem urody, a nie jej przykryciem.

5. Jeśli mogłabyś nałożyć na twarz tylko i wyłącznie 4 produkty, to jakie by to były?
A co oprócz czterech produktów można na siebie nałożyć na codzień? Używam kredki, pudru i tuszu.

6. Co najbardziej lubisz w makijażu?
Przede wszystkim to, że możemy podkreślić nasze mocne strony i zakryć te, których nie lubimy. Bardzo lubię podkreślone oczy, dodają tajemniczości :)

7. Co myślisz o tanich i drogich kosmetykach?
Nie zawsze cena ma jakieś znaczenie droższe-lepsze, tańsze-gorsze. Zależy to od konkretnej rzeczy, ponieważ w niektóre warto jednak zainwestować, aby się nie zawieść.

8. Jaką radę dałabyś początkującym?
Sama jestem początkująca.

9. Jakiego makijażowego trendu nigdy nie rozumiałaś?
Pomarańczowej szminki na ustach.

10. Co myślisz o makijażowej społeczności na bloggerze?
Lubię takie blogi, ponieważ można się czegoś ciekawego dowiedzieć. Sama prowadzę bloga bardziej o charakterze kosmetycznym, pielęgnacyjnym i chyba jednak stawiam na takie blogowanie. Zdecydowanie jak narazie nie jestem trendsetterką makijażową.

Odpowiadając na te pytanie zdałam sobie sprawę, że moja historia makijażowa jest naprawdę raczkująca, także nie ma co tutaj komentować. To tak na wieczór ciekawostka dla Was. Dobranoc :)

Balsamy na cellulit i rozstępy.

Cześć dziewczyny. Większość z Was myśli, że balsamy na cellulit i rozstępy to kompletna strata pieniędzy i że to w ogóle nie działa. Która z Was stosowała jakiś kosmetyk pół roku, codziennie lub dwa razy dziennie, dawała czas na wchłonięcie się balsamu? No, myślę, że mniejsza ilość osób. Powyżej widzicie dwa produkty, które stosuję już drugi rok, lub nawet więcej, zużyłam kilka opakowań i właśnie jestem w posiadaniu nowych. Nie mam zamiaru pisać tutaj długiej recenzji, ale napiszę Wam moje opinie.

Perfecta do redukcji cellulitu. Wiadomo, że cellulit to obszerny temat na osobną notkę i nie zamierzam tutaj na jego temat się rozpisywać, na temat peelingów, zdrowej diety, masaży, ruchu. Może to na którąś z kolejnych notek? Mam zamiar pisać tylko o tych kosmetykach. Nie może tu zabraknąć słowa wstępu. Prawie każda kobieta, dziewczyna, ma cellulit. U niektórych jest w stopni najwyższym - widoczny, dziury na skórze itp. Niższym - pomarańczowa skórka oraz w stopniu 0 - niewidoczny, aczkolwiek po ściśnięciu skóry widać, że coś tam jest. Na samą myśl o cellulicie na własnych udach jest mi niedobrze. U mnie jest to stopień 0, jest niewidoczny. Nie uważam jednak, że dbałość jest tutaj przesadzona. Nikt nie powiedział, że jeśli oleję to to dalej będzie tak samo. Wolę dmuchać na zimne. Stosuje kilka preparatów, jednym z nich jest ten kosmetyk. Napewno, w dużej mierze, wciąż jemu zawdzięczam brak jakiejkolwiek widoczności. Nie wiem doprawdy jak to jest w walce z cellulitem, który jest mocno widoczny, wtedy, jak sądzę, kremy rzeczywiście nie wystarczą... Jeśli chodzi o taką skuteczność możecie poszukać info na wizażu.

Jeśli chodzi o ten preparat do redukcji rozstępów, mogę naprawdę powiedzieć to działa!. Używałam wcześniej kilku kremów, ale nigdy nie systematycznie. Postanowiłam używać zawsze, raz dziennie, dawać czas na wchłonięcie itp. Nie wiem do końca, po jakim czasie używania, mogło to być kilka miesięcy, sprawdziłam efekt (nigdy wcześniej jakoś nie przyszło mi to do głowy, kremowanie weszło w nawyk) i byłam w ciężkim szoku. Kiedy wcześniej po przejechaniu ręką było czuć rozstępy, musiałam spojrzeć w lustro, czy one w ogóle są. Nie, to nie magia, nie zniknęły, natomiast ich wyczuwalność zmniejszyła się co najmniej o 50%. Teraz, po ok. 2 latach stosowania zmniejszyły się praktycznie o około 80%. Niestety rozstępy nie znikną nigdy, ale fakt, że są bardzo mało widoczne, a po przejechaniu ręką niewyczuwalne, nie jest wystarczająco dobry? Jestem naprawdę szczęśliwa, że trafiłam na ten kosmetyk i polecam go każdemu.

Uff, to się napisałam. Wiadomo, że jeśli problem jest dużo większy sam balsam nie pomoże. Ważne są peeligni, rękawice, sport, dieta, itp. Ja dziś dzień spędzam w domu natomiast jutro wybieramy się na jakieś zakupy :) Pozdrawiam Was!