poniedziałek, 9 grudnia 2013

Kredki do oczu: bubel miesiąca + odkrycie miesiąca.

 Ten weekend był dla mnie wyjątkowo ciężki, 3 dni pod rząd spędziłam w pracy, a już jutro trzeba wracać na uczelnie. Nie odpoczęłam ani trochę, ale mam nadzieję, że w następny weekend uda mi się to choć trochę nadrobić :) Póki co przychodzę do Was z nową notką. Jakiś czas temu zakupiłam sobie w internecie, przy okazji innych zakupów, zupełnie przypadkowo dwie kredki, białą firmy e.l.f. i czarną z firmy virtual.


Z firmy Elf miałam dotychczas tylko puder o którym miałam mieszane uczucia (notka tutaj) zaś jeśli chodzi o firmę Virtual to znałam ją tylko z pozytywnych recenzji krążących w internecie. Najpierw kilka słów o białej kredce z Elfa.


Przykuła moją uwagę cena oraz ostrzyna w nakrętce, która jest naprawdę bardzo praktyczna i ostrzę nią wszystkie moje kredki :) Kredka sama w sobie jest miękka, ale jeśli chodzi o jej użytkowanie to jest zupełnie nieprzydatna.


Pewnie zapytacie "dlaczego?". Spójrzcie na zdjęcie poniżej, czy widzicie abym miała linię wodną pomalowaną białą kredką? Praktycznie w ogóle jest niewidoczna, nie da się nią zrobić żadnej kreski na oku. Linia wodna nie jest sucha, ale każda kredka powinna radzić sobie z tym miejscem. Po użyciu grafit zbiera się w małe kuleczki, kruszy się, trzeba ciągle ją ostrzyć.


Za to zwykła czarna kredka z Virtual'a jest godnym następcą mojej poprzedniej. Świetna jakość, niedroga, bardzo dobrze się nią maluje, jest wystarczająco miękka. Można za jej użyciem malować dolną linię rzęs, linię wodną, a także zrobić kreski na powiecie. Nie rozmazuje się i jest trwała. Ją bardzo polecam :)


 Poniżej możecie zobaczyć małe porównanie na ręku, gdzie widzicie chociażby ich krycie. Różnica jest zauważalna.


To wszystko na dziś, do następnego :)