poniedziałek, 29 lutego 2016

Recenzja: Bourjois, Delice de Poudre, Bronzing Powder.

Jeśli mogę sobie na to pozwolić to zdecydowanie bardziej wolę wydać większą sumę na konkretną rzecz, aby być zadowolona z wydajności, jakości i oczywiście z samego użytkowania. Odkąd zobaczyłam bronzer Bourjois, Delice de Poudre, Bronzing Powder, chciałam go mieć! Prócz tego, że oczywiście skusiła mnie spora ilość pozytywnych recenzji to (co oczywiste) jego wygląd, a mianowicie to, że wygląda jak kostki czekolady :) Tak wygląda bronzer, który zapewne znacie, choćby z samego wyglądu:


Od producenta:
Puder brązujący, który wyglądem i zapachem przypomina czekoladę. Zamknięty jest w solidnym kartonowym opakowaniu wyglądającym jak książeczka. Znakomicie pachnie, daje bardzo subtelny i naturalny efekt. Dostępny w dwóch odcieniach: jaśniejszym i ciemniejszym.

Cena:
ok. 60zł

Moja opinia:
Przeurocze, cudowne opakowanie i sam wygląd bronzera jest zdecydowanie ogromnym plusem. Przyjemność użytkowania zdana. Bronzer jest szalenie wydajny, używam go codziennie przez 4 miesiące, a zużycie jak widzicie poniżej, jest naprawdę niewielkie. Kolor, który mam to 51 (jaśniejszy), ale uważam, że jest naprawdę ciemny, a nawet delikatnie wpada w żółte/pomarańczowe tony. Mnie to nie przeszkadza jednak nie wiem jak to sprawdzi się u osób o bardzo jasnej karnacji. Swoją drogą, świetnie można nim stopniować kolor i dodawać głębi. Utrzymuje się w stanie bardzo dobrym około 4-5 godzin, po 10-11 godzinach nie ma ani śladu. Schodzenie jest równomierne, nie pozostawia plam. To co mnie jednak kompletnie zawiodło to to, że bronzer kamienieje! Po prostu wysycha. Czy to kwestia nieszczelnego opakowania? Trudno powiedzieć, ale raz na jakiś czas wyschniętą warstwę muszę zdrapywać... Gdyby nie to jestem pewna, że kupiłabym go ponownie, ale z tego względu nie zachęca mnie do ponownego zakupu.


Być może moja ocena jest dosyć surowa, ale staram się naprawdę pokazać Wam wszystkie aspekty danego produktu, abyście nie wyrzucały pieniądze w błoto, tym bardziej, że nie jest to 10zł. W małym skrócie:

Plusy:
+ dostępność
+ piękne opakowanie, ciekawa forma bronzera
+ dobra, matowa pigmentacja
+ bardzo wydajny (!)
+ łatwe stopniowanie głębi koloru
+ ładne, naturalne wykończenie
+ z upływem czasu niezauważalnie schodzi

Minusy:
- nieszczelne opakowanie (?)
- bronzer zamienia się w kamień, nie da się go używać (!!!)
- średnia trwałość
- wysoka cena

Efekt na zdjęciach:

Na poniższym zdjęciu, ciemniejsze miejsca i grudki - efekt wysychania, mimo, że specjalnie do zdjęcia zdrapałam wyschniętą część... Tak naprawdę gdyby nie olbrzymi minus wysychania produktu i to, że muszę po prostu wszystko skrobać to bardzo bym go lubiła. A tak to szczerze mówiąc, lekko się zawiodłam. 



A jak sprawdza się u Was jeśli go używałyście? Dajcie mi znać, aczkolwiek czytałam, że nie tylko ja mam problem z zamianą w suchy kamień... Na dziś to już tyle, do następnego!


czwartek, 25 lutego 2016

Promocje luty/marzec + moje łupy! :)

Cześć! :) Postanowiłam zrobić takiego krótkiego posta i pokazać Wam dwa miejsca gdzie warto udać się na zakupy i skorzystać z promocji. Przy okazji pokażę Wam moje małe łupy :) Bez zbędnych wstępów, koniecznie musicie udać się do Biedronki oraz do Hebe, oto promocje:


W Biedronce znajdziecie ciekawe, przezroczyste organizery na biżuterię i kosmetyki, do łazienki, na toaletkę. Ich wykonanie jak na tą cenę jest naprawdę bez zarzutu. Plastik jest naprawdę twardy. Zaglądajcie jednak do pudełek - zdarzają się pęknięte. Ich ceny to 9,99zł. Poniżej na zdjęciu możecie zobaczyć trochę lepiej ich wygląd. Za to w Hebe mega promocja na kosmetyki Essence, za jeden płacicie pełną cenę, a drugi kupujecie za 1 grosz :) 


Na co ja się skusiłam? :) Oczywiście na organizer. Muszę Wam powiedzieć, że jakiś czas temu były dokładnie takie same w Netto i kupiłam sobie taki na pędzle. Teraz dołączył do mnie taki organizer z szufladkami:


 Wygląda naprawdę fajnie i idealnie będzie się sprawdzać na np. gumki do włosów. Jednak na użytkowanie chwilę poczekają aż dorobię się na nie odrobiny miejsca :)


 I kolejna okazja to zakupy 1+1 w Hebe. Skusiłam się na żel utrwalający do Brwi, która polecała RedLipstickMonster oraz za grosz wzięłam opakowanie na zapas (chomiczek to ja!) cieni do brwi, które obecnie używam i baardzo polecam:


I to wszystko, co kupiłam :) Jeśli jesteście czymś zainteresowane to sprawdzajcie te promocje, są ważne do bodajże połowy przyszłego tygodnia. Na dziś to już tyle, udanego weekendu! :)

niedziela, 21 lutego 2016

VIDEO: Domowy, wyprzedażowy haul!

Cześć! :) Dziś tak naprawę planowałam inny post, ale te rzeczy nieubłaganie spoglądają codziennie w moją stronę i aż proszą się o nagranie filmu, abym mogła to wszystko pochować... Także stwierdziłam, że nie ma co zwlekać i zabrałam się za nagrywanie małych, zakupów do domu z ostatniego czasu. Sporo wyprzedaży, home&you, duca, jysk, ikea. Jeśli jesteście zainteresowani to zapraszam do video, enjoy:

Mam nadzieję, że video Wam się podobało :) do następnego!

wtorek, 16 lutego 2016

VIDEO: Test eyebrow stylish set, essnence.

Cześć dziewczyny :) Jakiś czas temu szukałam odpowiednich ceni do podkreślania brwi. Mój warunek był w sumie jeden - byleby nie był za drogi. Jakoś cienie do brwi za około 40zł zupełnie do mnie nie przemawiają, w końcu to tylko jeden czy dwa cienie. Nie wiem zupełnie dlaczego akurat te cenią się aż tyle. Jednak udało mi się znaleźć to czego szukałam. Jest to essence, eyebrow stylist set, który składa się z dwóch kolorów, jaśniejszego i ciemniejszego oraz trzech szablonów do wyboru:


Jeśli chcecie zobaczyć jak sprawdzają się same cienie i owe szablony to zapraszam do video :)

A Wy czego używacie do podkreślania brwi? Mnie pozostało znaleźć tylko jakiś pisak/utrwalacz i to byłoby wszystko. Jeśli macie coś do polecenia to piszcie koniecznie :) Do następnego!

wtorek, 9 lutego 2016

VIDEO: Prezent DIY dla niej/dla niego na walentynki ♥

Cześć :) Dziś przychodzę do Was z bardzo prostym pomysłem na walentynkowy prezent :) Tak naprawdę możecie wykorzystać go na wiele różnych okazji. Sam pomysł jest tylko inspiracją, moje wykonanie jest dosyć proste, ale chyba właśnie tak mi się podoba. Poza tym DIY jest dla mnie jedną z lepszych form, jeśli chodzi o prezenty. Mnie osobiście bardzo cieszą, a i sama lubię niekiedy coś takiego dawać innym :) Tyle słowem wstępu, enjoy:

Mam nadzieję, że video przypadło Wam do gustu! :)

czwartek, 4 lutego 2016

Gumki do włosów invisibobble. Czy warto kupić?

Cześć! Czy niedawno nie wspominałam Wam o roku bez choroby? Noo, niestety, ale właśnie i mnie wzięło, jak zwykle zawalone gardło. Jednak i tak przeżywam tą chorobę o wiele lepiej niż zazwyczaj (tak, muszę się pocieszać) i po dwóch dniach, wracam do życia... Jednak dziś przychodzę do Was z zupełnie innym tematem ;) Czy słyszałyście lub próbowałyście już gumek do włosów invisiboble,  które (przynajmniej z założenia) są rewolucją jeśli chodzi o związywanie włosów? Wygodne, nie ciągną, nie wyrywają włosów... Brzmi cudownie, prawda? :) Mowa o gumkach, które wyglądają tak:


Od producenta:
Projekt gumki Invisibobble powstał w oparciu o konstrukcję zwykłego przewodu od tradycyjnej słuchawki telefonicznej. Sprężynowa budowa gumki sprawia, że ciasno utrzymuje ona włosy, ale nie powoduje ściskania ich i nie tworzy widocznych śladów, tak jak to jest w przypadku tradycyjnych gumek do włosów. Dzięki tej właściwości gumki Invisibobble są delikatne dla struktury włosów i nie niszczą ich.

Cena:
15 zł / 3 sztuki

Moja opinia:
Kupiłam swoje invisibobble za ok. 15zł w Hebe czyli, chciałoby się powiedzieć, całkiem sporo jak za coś czym po prostu wiążecie włosy. Jak się sprawdzają? Powiem Wam szczerze, że moja opinia co do nich jest dosyć mieszana. Faktycznie, są bardzo delikatne, dużo bardziej niż zwykłe gumki. Z odrobiną wprawy uda się zawiązać włosy i ściągnąć ową gumkę bez wyrywania włosów. Oczywiście, jeśli chcemy ją ściągnąć w ciągu sekundy (jak zwykłą gumkę) to również powyrywamy sobie włosy lub poplączemy. 


Jeśli chodzi o używanie jej na co dzień to spora wygoda. Jest o wiele delikatniejsza, nie ciągnie podczas noszenia koka/kitka włosów dzięki czemu nie bolą później cebulki. Ktoś kto rzadko nosi kitki wie o czym mówię. Za delikatnością idzie jednak fryzura, którą możemy sobie za ich pomocą zrobić
Jeśli marzy Wam się mocny kok na środku głowy, dodatkowo, aby wytrzymał pół godziny na bieżni - niestety, to się nie uda. Jeśli chodzi o siłownię, wzmożony wysiłek fizyczny to u mnie gumki egzaminu nie zdają. Gumka się luzuje i kok się rozwala. Oczywiście istotną sprawą są tutaj Wasze włosy, ich długość, grubość, stan. Jeśli macie ciężkie, proste i długie włosy - chyba w ogóle bym ich nawet nie próbowała. Najlepiej się sprawdzą na włosach krótkich, długich - ale wycieniowanych lub lekkich. Dobrze znacie odkształcenia po zwykłych gumkach.  Ja właściwie z tego powodu, chciałam spróbować tych gumek. Niestety ten fakt mnie zawiódł. Moje włosy, po całym dniu noszenia, mają niezbyt ciekawe małe fale lub wygięcia po tych gumkach.


Po lewej stronie - nowa gumka, a po prawej - używana. Używaną można wrzucić do gorącej wody i jej kształt wróci do pierwotnego stanu :)


Małym jej testem jest też fakt, że można nosić ją non stop na nadgarstku nie zostawi odcisków, nie sprawia bólu, tak jak zwykła gumka :) A teraz kilka informacji w skrócie:

Plusy:
+ delikatność
+ nie ciągnie włosów u nasady
+ z odrobiną precyzji nie wyrywa włosów przy ściąganiu
+ estetyczny wygląd
+ higiena (można je umyć)
+ wydajność
+ można je mieć ciągle przy sobie, na nadgarstku - nie odciska się

Minusy:
- podczas dużej aktywności (np. siłownia) kok się nie utrzyma
- odkształca włosy (w spiralki/fale)
- nadaje się raczej do delikatnych upięć
- cena


Dajcie znać co Wy o nich sądzicie, czy też macie takie mieszane uczucia? Ciekawa jestem jak wygląda to u Was. Jakby nie było, podświadomie, gdy mam spiąć włosy sięgam właśnie po invisibobble. Chyba jednak to o czymś świadczy... :) Do następnego!