sobota, 29 sierpnia 2015

VIDEO: Mój makijaż dzienny do pracy.



Wstałam rano, w sumie wcześnie rano, a przynajmniej po prostu szybciej niż zwykle. Plan na dzień dosyć prosty, ogarnąć się i wyjść do pracy, wrócić późno i pójść spać (tak... uwielbiam chodzić na popołudnie). Korzystając jednak z tej chwili wolnego przed pójściem do pracy, postanowiłam postawić kamerę przy swoim lusterku i nagrać wszystko to, co zwykle robię przed wyjściem. Także za jednym zamachem przygotowałam się i nagrałam video, co za praktyczne wykorzystanie czasu :P Postanowiłam video nie skracać i trochę sobie do Was pogadać, mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu. Tyle gadaniny na początek, a teraz ENJOY:


Tyle na dziś, pomalowana już jestem, więc zmykam do roboty! :)
do następnego!

środa, 26 sierpnia 2015

Recenzja tuszu Maybelline volum express curved brush + efekty.


Dziś, po prawie dwóch miesiącach  pobytu w Polsce, wyjechała moja siostra z rodzinką. Wiecie co to dla mnie oznacza? Koniec wakacji. Gdy pomyślę o tym to zastanawiam się "gdzie te wakacje były, kiedy minęły?". Dobra, kilka razy byłam nad jeziorkiem i morzem, ale nie zdążyłam poczuć pełni wakacji, lata słońca, a dla mnie z dzisiejszym dniem wszystko się kończy. Z resztą co można poczuć mając raz 4 i raz 5 dni wolnego? Byłabym naprawdę załamana faktem przepracowanych wakacji gdyby nie to że zasłużyłam na odpoczynek (tak!) i już z 6 na 7 września w nocy wyjeżdżam na lotnisko, kierunek - Rodos! Ten fakt utrzymuje mnie w nadziei i dzięki niemu wiem, że jeszcze nie wszystko skończone, ooo tak! :)
Za to tematem dzisiejszego jest tusz Maybelline volum express curved brush, którego używam już od naprawdę długiego czasu. Odkąd zaczęłam go używać to miałam bardzo mieszane uczucia dlatego cieszę się, że z recenzją się wstrzymałam. Teraz jednak mogę napisać Wam wszystko na jego temat, no to zaczynamy! Na początek kilka słów - obiecanek:

Od producenta:
Jest to pugrubiający i podkręcający tusz do rzęs. Ma rewelacyjny aplikator i świetnie podkręca rzęsy. Można uzyskać naprawdę teatralny efekt. Tusz jest produktem średnio trwałym, łatwo go zmyć mleczkiem kosmetycznym. 

Cena: 
17-25zł

Szczoteczka:

Moja opinia:
Gdy tylko dostałam ten tusz, od razu byłam sceptycznie nastawiona - powodem była szczoteczka. Uwielbiam tylko silikonowe. Potem kolejny zawód, tusz okropnie sklejał rzęsy, wyglądały po prostu strasznie, ale starałam się go używać (żal było wywalić). Jednak po około tygodniu, gdy konsystencja zrobiła się trochę rzadsza, efekt na rzęsach stał się mega zadowalający! Obecnie jestem z niego naprawdę bardzo zadowolona. Świetnie pogrubia i wydłuża rzęsy. Co najlepsze - wystarczy jedna warstwa, aby efekt na rzęsach był zadowalający. Zdarzy mu się skleić, ale można to szczoteczką wyczesać. Piękna, głęboka czerń, efekt świetny, ale niezbyt trwały. Niestety tak pięknie pomalowane rzęsy pozostają na max 6-8 godzin. Wraz z mijającym czasem efekt blednie, a po 10 godzinach wyglądamy już jak bez tuszu. Dla niektórych to wiele godzin, dla mnie 8 godzin to zdecydowanie za mało. Jednak polubiliśmy się i pewnie jeszcze nie raz go kupię :)

Plusy:
+ dostępność, cena
+ konsystencja
+ głęboka czerń
+ pogrubia rzęsy
+ dobrze wydłuża
+ nie skleja rzęs
+ nie osypuje się 
+ bardzo łatwo się go zmywa 


Minusy:
- pierwszy tydzień okropnie sklejał
- efekt "wow" jest na kilka godzin
- trwałość (jednak schodzenie jest delikatne)


Efekt na rzęsach przy jednej warstwie:


Spróbujcie tego tuszu, a może już próbowałyście? Dajcie konieczne znać! :) 
A na dziś to już tyle, do następnego dziewczyny :)

sobota, 22 sierpnia 2015

Pielęgnacja skóry twarzy latem czyli mat i zwężanie porów.

Cześć :) Jak widzicie na blogu małe zmiany, które były mi potrzebne już dawno. Zrobiło się przejrzyściej i jakoś przyjemniej. Niby niedużo się zmieniło, ale ja czuję znaczną różnicę. Powiew świeżości był mi potrzebny :) Dziś mam dosyć trudny dzień, był zaplanowany od rana, ale plany lubią się sypać, więc wszystko się zmieniło. Wraz ze skaczącymi dziś moimi hormonami i samopoczuciem mam ochotę średnio co godzinę strzelić sobie w łeb, ale to chyba normalne? Zmieńmy jednak ten problematyczny temat :P Wracając więc jednak do trochę pozytywniejszych stron dzisiejszego dnia, postanowiłam przygotować dla Was posta o trzech kosmetykach, które aktualnie używam do pielęgnacji twarzy. Tadaam:


Pisałam Wam już dawno, że moja skóra jeszcze dwa lata temu była sucha, a obecnie potrafię świecić się jak żarówka, więc postawiłam (tym bardziej latem) na kosmetyki z serii matujących. Wyłączyłam z pielęgnacji na lato krem do twarzy. Wiem, że może to źle, ale uwierzcie mi, że próbowałam długi czas nawilżać skórę, jednak naprawdę uczucie topienia kremu nie zniosę. Zrezygnowałam więc z niego, no, może od czasu do czasu na noc posmaruję skórę niveą. Na pierwszy plan demakijaż:


Aktualnie jest to płyn micelarny do twarzy z Kolastyny do cery normalnej i mieszanej. Sprawdza się bardzo dobrze, ma świeży, lekki zapach. Nie pozostawia żadnej tłustej powłoki, jedynie czuć odświeżenie, co jest bardzo przyjemnym uczuciem. Zmazuje kredkę, cienie, resztki podkładu - bez problemu. Aczkolwiek gdy moje oczy są zmęczone i zbyt dużą ilość na płatku, przycisnę do oka to potrafi zaszczypać. Dlatego wystarczy niewielka ilość do zmycia makijażu.


Po drugie - żel do mycia twarzy, mój hit! Dermedic (uwielbiam tę firmę) z serii matującej. Sprawdza się cudownie. Koniecznie go wypróbujcie jeśli macie skórę mieszaną lub tłustą. Bardzo przyjemne uczucie oczyszczenia, nie wysusza, ale także nie nawilża. Zmywa z twarzy wszystko, naprawdę wszystko, aż czasem płatek z tonikiem jest czysty. Dzięki nim stan mojej skóry bardzo się polepszył i o wiele mniej mam jakiś zaskórników o których latem nie trudno.


Ostatnia rzecz to tonik zwężający pory z Ziaji. Jest to już moje drugie opakowanie i chociaż nie jestem nim jakoś szczególnie zachwycona to używam go nadal. Niestety nie zwęża porów, nie pomaga skórze utrzymywać mat lub regulować sebum, ale daje przyjemne uczucie odświeżenia. Właściwie tylko z tego względu nadal go używam. Bardzo wygodna aplikacja w spray'u i wydajność są również ogromnym plusem.

To już wszystkie kosmetyki, których używam co ranek i co wieczór. Nie ma tego wiele, ale to moje trio jest niezastąpione. Nie wyobrażam sobie przeżyć lata bez tego żelu z Dermedic. Polecam naprawdę go spróbować, jeśli chodzi o dostępność to znajdziecie go na pewno w aptece (np. w Super Pharm). Na dziś to już tyle, dajcie znać czym Wy chłodzicie swoją skórę latem? Do następnego! :)

wtorek, 18 sierpnia 2015

VIDEO: Zakupy %


Powiem Wam szczerze, że nie cierpię szału wyprzedaży i w tych dniach szerokim łukiem omijam wszystkie sklepy. Jednak teraz jest najlepszy czas na zakupy! Wielkie wyprzedaże za nami, a obecnie zostało dosłownie po kilka rzeczy w sklepach. Ja właśnie ten czas uwielbiam. W sklepach zostały same ostatki, a jak dla mnie to najlepszy moment na szukanie perełek w okazyjnych cenach. Tak właśnie udało mi się znaleźć kilka rzeczy :) Na większość z nich dalej są super promocje dlatego możecie dowiedzieć się o nich w video i jeszcze skorzystać. ENJOY:


Także z pewnością macie jeszcze chwilę na skorzystanie z tych promocji na które ja się załapałam. Chyba wszystkie lubimy przecież wydać mniej, a mieć więcej. Warto skorzystać! :) Na dziś to już tyle, do następnego :)

piątek, 14 sierpnia 2015

Paletka, paleta cieni, błyszczyków i bronzów z Sephory.

Cześć :) Dziś chciałam Wam napisać kilka słów o mojej paletce z Sephory, którą dostałam w zeszłym roku od moich kumpel na urodziny. Tak naprawdę byłam świeżo po zakupie paletek ze Sleeka i nie używałam jej od razu, ale gdy tylko w końcu jej wypróbowałam tak od roku się z nią nie rozstaję. Paletkę, ala walizeczkę, zabieram ze sobą zawsze :) Jest bardzo praktyczna, niewielki jej rozmiar pozwala mi ją spakować na każdy wyjazd. Główna część czyli cienie do oczu wyglądają tak:


36 kolorów matowych, ale w większości delikatnie połyskujących. Od bieli, po różne kolory, szarości i czernie. Ja uwielbiam pierwsze dwa rzędy czyli brązy, kolory kremowe, beżowe oraz białe, szare, siwe, czarne. Nie odważyłam się na niebieskie i fiolety, ale poza tymi używam dosłownie wszystkie. Właśnie tą paletką maluję oczy, brwi (ten brązowy cień, którego prawie już nie ma), rozjaśniam kąciki oczu. Jak dla mnie o wiele lepiej się sprawdza niż paletki ze Sleeka. Kolory są lepiej napigmentowane, ale zarazem jakby "miękkie" i świetnie się nimi maluje.



Z lewej strony otwieramy szufladkę, gdzie znajdują się błyszczyki. Akurat ich nie używam zbyt często, prócz czerwieni, która naprawdę ładnie się prezentuje. Mają bardzo lepką konsystencję, która niezbyt mi odpowiada. Do tego nie są zbyt trwałe, więc odpuszczam sobie ich używanie. Paluchy w błyszczykach zostawiła za to moja siostrzenica... :P


A w szufladce po prawej są bronzery i róże. Róże nie pasują mi w ogóle, więc ich nie używam, ale skusiłam się na bronzery, a właściwie mieszam trzy pierwsze kolorki ze sobą. Są genialne! :) Razem dają piękny, ciepły odcień, idealnie pasują do mojej skóry. Dobrze się utrzymują, na pewno kilka porządnych godzin :)

Poniżej możecie zobaczyć napigmentowanie kilku cieni oraz brązu i róży:


Akurat dziś wykonałam swój makijaż w ulubionych kolorach czyli w brązach i beżu. Właściwie wszystko prócz podkładu i tuszu co mam na sobie to właśnie z tej paletki. Cienie, rozjaśnione oko oraz bronzer. Mniej więcej tak to wyszło:


Poniżej możecie zobaczyć paletkę w całej okazałości :) Jest naprawdę bardzo praktyczna, uwielbiam ją. Z pewnością gdy kiedyś się skończą ulubione cienie skuszę się jeszcze na coś z Sephory, bo jestem z jej jakości bardzo zadowolona. Wszystko mam w jednym miejscu i cieszy mnie to, że bronzer również jest dobrej jakości i praktycznie do makijażu nie potrzebuję nic więcej.


W życiu nie sądziłam, że paletka okaże się moim numerem jeden i wszystkie inne pójdą w odstawkę. Jak Wam się podoba? Skusiłybyście się na nią? :) Dajcie znać koniecznie i do następnego! :)

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

VIDEO: Dzień ze mną - taka to pożyje :)

Taak, już od paru dni mam wolne i korzystam z tego i z pogody na maxa :) Jeziorko, morze, spacery, jestem mniej wyspana niż jak chodzę do pracy, ale przecież o to chodzi. Dziś zabrałam ze sobą kamerę i postanowiłam trochę ponagrywać :) Generalnie dawno nie było żadnego filmiku, ale po aktualizacji windowsa przestał działać mój jedyny program do obróbki video. Oczywiście też najłatwiejszy i darmowy. Obecnie staram się skorzystać z czyjegoś kompa albo montować bez obrazu, hah. Mam nadzieję, że niedługo jakoś ten problem się rozwiąże. Póki co bez zbędnego gadania, bo jest mega duszny wieczór i ledwo klepię te słowa w klawiaturę :) Zapraszam do oglądania dzisiejszego dnia ze mną - enjoy! :)

Mam nadzieję, że video Wam się podobało :) Ja już uciekam kąpać się i obejrzeć ostatni odcinek, ostatniego sezonu, mojego ukochanego serialu Breaking Bad. Nie lubię jak coś się kończy... Ta dziwna pustka pozostanie na jakiś czas. Do następnego!

sobota, 8 sierpnia 2015

Trochę lata i słońca prosto z Gdyni :)

 Cześć :) U Was też tak gorąco? Nad morzem upały, prawie 30 stopni, więc jeśli macie możliwość to koniecznie wpadajcie nad Bałtyk :) Ja od dziś zaczynam kilka dni wolnego i zaraz śmigamy nad wodę, leżeć, kąpać się i relaksować. Póki co przychodzę do Was z fotami z ostatniego spacerku w mojej kochanej Gdyni. Z rana wydawało się, że pogody nie będzie, więc nie wzięłam kostiumu, a po południu zrobiło się strasznie gorąco. Ani jednego dnia więcej nie można tak zmarnować, bo bądź co bądź, połowa lata za nami. A ja jeszcze w ogóle z pogody nie skorzystałam, ale jak mówiłam, już zabieram się za porządne nadrabianie! :) Ok, to lecimy ze zdjęciami:


bluza - reserved, spodenki - stradivarious, plecak - river island


I na końcu miejsce z którym byłam związana od podstawówki do prawie 18 roku życia czyli jakieś 8 lat. Do dziś ze łzami w oczach pamiętam pierwsze swoje spektakle "Arbuzowy Smok" i rolę życia... :) I pierwsze niezadowolenie nauczycieli z powodu nieobecności. To były przepiękne lata na deskach Teatru Muzycznego, który będę wspaniale wspominać do końca życia. Teraz pozostaje mi chodzić na premiery i spektakle, staram się tak często jak mogę. Cudowne miejsce, jak będziecie w Gdyni koniecznie odwiedzajcie :)


Na dziś to już tyle, korzystajcie z tej cudownej pogody! :)
Ja właśnie pakuję plecak i śmigmy nad jeziorko. do następnego!

środa, 5 sierpnia 2015

Recenzja: Ziaja, Liście Zielonej Oliwki, Oliwkowy peeling drobnoziarnisty.

Cześć :) Chwilkę mnie nie było, ale uwierzcie, w ogóle nie zauważyłam tego upływu czasu. Moja siostra wraz z rodziną u mnie w domu, w międzyczasie do pracy trzeba chodzić, a każdy wolny dzień to oczywiście z moimi chrześniakami i.. tydzień minął :) Poza tym nie mam nawet skrawka podłogi do zdjęć, haha, ale to inna kwestia :) Chodzi o to, że w życiu są rzeczy ważne i ważniejsze. Wy bez posta przeżyjecie, a ja bez poświęcania się rodzince nie :P Teraz już tylko czekam na sobotę i moje szalone 5 dni wolnego! :) Jakby nie było dziś przychodzę do Was z nowym postem. Chciałabym przedstawić Wam produkt, który po prostu uwielbiam, od pierwszego użycia. Wybaczcie za pogniecioną butelkę, ale plasik jest jakiś eko chyba, bo cieniutki jak kartka papieru. Mowa o peelingu Ziaji, liście zielonej oliwki, który wygląda tak:


Od producenta:
Drobnoziarnisty peeling w lekkim, delikatnym i pachnącym żelu. Zawiera escynę z liści zielonej oliwki. Skutecznie wygładza i odświeża naskórek. Dodaje skórze blasku i energii. Uzupełnia codzienną pielęgnację oczyszczającą. Idealny dla każdego rodzaju skóry. Liście zielonej oliwki - zawierają oleuropeinę - naturalny przeciwutleniacz i substancję łagodzącą. Odświeżają i wzmacniają skórę oraz chronią przed transepidermalną utratą wody. Mikrogranulki - łatwo i szybko oczyszczają skórę i zapobiegają powstawaniu zaskórników. Usuwają zanieczyszczenia oraz martwe komórki naskórka.

Cena:
ok. 10zł

Moja opinia:
Na wstępie powiem, że znalazłam go na promocji za około 6-7zł w drogrii Natura. Wzięłam przypadkowo, bo żal mi było nie spróbować, no i jestem bardzo zadowolona! Ogólnie unikałam peelingów do twarzy, bo moja skóra po nich jest czerwona i bardzo podrażniona. Mimo tego, że były to peelingi drobnoziarniste i starałam się robić to lekko. Z tym produktem jest zupełnie inaczej. Ma bardzo delikatny zapach i bardzo, bardzo drobne ziarenka, które w ogóle nie robią krzywdy na skórze. Mycie nim jest czystą przyjemnością, zero uczucia szorowania twarzy. Świetnie usuwają martwy naskórek, zanieczyszczenia, resztki makijażu. Skóra jest czyściutka, odświeżona, miękka w dotyku. Dla mnie najważniejsze jest to, że nie pozostawia skóry czerwonej i podrażnionej. Od razu wygląda naprawdę dobrze. Staram się używać go raz w tygodniu, szczególnie teraz latem, bo skóra potrzebuje w upały dogłębnego oczyszczenia.

Poniżej możecie zobaczyć konsystencję, która jest dosyć gęsta, a drobinki tak drobne, że ledwo je widać. Jednak oczywiście czuć je podczas mycia :)


Musicie koniecznie go spróbować jeśli szukacie delikatnego peelingu. Ja wcześniej stawiałam na peelingi enzymatyczne - działają jak zwykły peeling, ale to taki jakby krem, który nakładamy jak maseczka i rozpuszcza on naskórek. Ja jednak chciałam czuć, że faktycznie tę twarz porządnie myję. Także dla delikatnych i wrażliwych skór na twarzy, polecam spróbować właśnie ten z Ziaji :)


Na dziś to już tyle, do następnego! :)