wtorek, 29 kwietnia 2014

DIY: white t-shirt, crop top with logo coca-cola/biała bluzka z logiem coca-cola.

Cześć :) Jakiś czas temu pokazywałam Wam moje DIY z logo Coca-Cola. Możecie je zobaczyć tutaj. Teraz chciałam zrobić taką samą bluzkę, ale w białym kolorze i trochę bardziej wyciętą. Oto moja bluzka przed i po przeróbce:
Hi there! :) Some time ago I showed you my DIY with the logo of Coca-Cola. You can see this DIY here - click. This time I wanted to do the same t-shirt but in white colour and with more cutting. You can see my t-shirt before and after my DIY:


Miałam trochę więcej pracy z tą bluzką, bo cięcie nie jest zawsze łatwe. Musiałam być dosyć precyzyjna.
I had more work with it. Cutting is not always easy. I had to be really precise with it.


Malowanie na bluzce to mój ulubiony etap.
Painting on the t-shirt is my favourite step. 


I tak naprawdę to wszystko, co zrobiłam z bluzką tym razem. Poniżej możecie zobaczyć jak wygląda na mnie, ale jest na mnie trochę za duża:
And that's all what I have done with my DIY t-shirt this time :) That's how it look on me but it's too big for me:


Efekt:
The final effect:


Moje wszystkie bluzki DIY, które obecnie robię będą wystawiane na sprzedaż w okolicach maja. Jeśli chcesz możesz napisać do mnie o konkretny kolor/rozmiar. Wszystkie zrobione przeze mnie bluzki możecie obejrzeć w kategorii 'bluzki', poniżej znajdziecie link. 


Moje inne DIY/ My other DIY: 
bluzki/shirts click
kurtki dżinsowe/denim jackets click
krótkie spodenki/shorts click
inne/others click

sobota, 26 kwietnia 2014

Recenzja: Wibo, WOW Glamour Sand Effect. Lakier do paznokci z efektem brokatowego piasku.

Cześć dziewczyny! Dziś chciałabym pokazać Wam moje ulubione lakiery do paznokci Wibo z serii efekt brokatowego piasku, który uwielbiam. To lakiery matowe, które moim zdaniem wyglądają świetnie. Najpierw miałam tylko ten kolor po lewej stronie, a teraz dokupiłam sobie dwa pozostałe, bo złapałam je w promocji w Rossmannie po 3,50zł zamiast 7zł :) Nie jestem maniaczką malowania paznokci, a najważniejsza dla mnie jest trwałość. Jak więc to wygląda w lakierach od Wibo zaraz zobaczycie. Oto moje kolorki:


Od producenta:
Efekt brokatowego piasku. WOW Glamour Sand dzięki błyszczącym drobinkom brokatu, 
po wyschnięciu nadaje niezwykle modny efekt piaskowej struktury. 

Cena: 
7zł 

Moja recenzja:
Jeśli lubicie matowe paznokcie i efekt matu to na pewno Wam się spodoba pod tym względem. Lakier bardzo szybko wysycha i jest jak dla mnie niezwykle trwały. U mnie żaden lakier nie wytrzymuje nawet dwóch dni, a ten utrzymuje się do tygodnia (!), oczywiście z poprawkami, ale małymi. Bardziej wywołane przetarciem na końcówkach niż jakimiś odpryskami. To największy plus tych lakierów - trwałość. Ewentualne poprawki robi się bez problemu, nowa warstwa zakrywa pustki i cały paznokieć wygląda jak nowo pomalowany, nie ma grudek. Kycie również jest bardzo dobre, zupełnie wystarczy jedna warstwa. Z pędzelkiem również się polubiliśmy, wygodnie się nim aplikuje i nie marze po skórkach. Nie wiem, ile wydajecie na lakiery, ale 7zł to cena całkiem przystępna jak na taką jakość. Złapać je można na promocji o pół ceny tańsze. Szkoda, że jest mały wybór lakierów, mam nadzieję, że pojawią się nowe kolory. Jeśli chodzi zaś o zmywanie, nie zmywa się aż tak ciężko, jak można by się tego spodziewać po brokatach. Wystarczy przyłożyć wacik na kilka sekund i następnie zmywać, schodzi całkiem dobrze. Jak dla mnie rewelacja.

Plusy:
+ aplikacja, wygoda użytkowania
+ cena
+ dostępność (Rossmann)
+ wydajność, jedna warstwa jest wystarczająca
+ trwałość (!)
+ bez problemu można dokonywać poprawek
+ nie odpryskuje, jedynie się ściera

Minusy:
- mały wybór kolorów

Czy kupię ponownie?
Tak.

Tak wyglądają moje kolorki na paznokciach:

Próbowałyście tych piaskowych lakierów, a jeśli tak to co o nich sądzicie?
Udanego weekendu! :) 

czwartek, 24 kwietnia 2014

Recenzja: Eveline, Advance Volumiere, Skoncentrowane serum do rzęs 3 w 1.

 Cześć :)
Ale ten czas leci! Mamy 2 w nocy i za 5 godzin wstaje na lotnisko, a jeszcze nie skończyłam się pakować. Nie mogłam także nie napisać posta, miałam zamiar zrobić także parę na zapas, ale nie wyrobiłam się w czasie... Jakby nie było postanowiłam zrobić dla Was teraz recenzję serum z Eveline, które używam już kilka miesięcy. Trochę miałam obawy, bo pisaliście mi na fanpage'u, że niezbyt się sprawdza, ale kupiłam go, bo widziałam efekty u swoich koleżanek. Jak więc sprawdził się u mnie?


 Od producenta:
Zaawansowana technologia dla piękna Twoich rzęs. Nowoczesne serum do rzęs łączy w sobie  właściwości: serum odbudowującego, aktywatora wzrostu włosa i bazy pod tusz. Opatentowany BIO RESTORE COMPLEX ™ gwarantuje głęboką odbudowę, regenetację i ochronę struktury włosa. Specjalnie zaprojektowana szczoteczka i satynowa konsystencja kosmetyku sprawią, że Twoje oczy nabiorą hipnotyzującego spojrzenia. W skład serum wchodzą specjalnie dobrane składniki naturalnego pochodzenia:
BIO RESTORE COMPLEX ™ zawierający proteiny sojowe błyskawicznie wnika w głąb włosa, radykalnie odbudowując i chroniąc jego strukturę oraz zapobiegając wypadaniu rzęs podczas demakijażu, kwas hialuronowy nawilża, rewitalizuje i stymuluje wzrost rzęs oraz D-panthenol skutecznie uelastycznia i odżywia rzęsy od nasady aż po same końce.

Cena:
ok. 10zł

Efekt na moich rzęsach:

Moja opinia:
Nie trudno zauważyć, że rzęsy zagęściły się, szczególnie widać to na dole oraz są zdecydowanie dłuższe, co widać już wyraźne także u góry. Widać także jaśniejsze końcówki - czyli idealna oznaka tego, że rzęsy urosły. Bardzo lubię dbać o rzęsy, bo ich pielęgnacja jest naprawdę prosta. Wystarczy taka odżywka, serum, a rzęsy zmieniają się nie do poznania. Zależało mi najbardziej na tym, aby utrzymać je w dobrej formie po poprzedniej genialnej odżywce Onyx (recenzja) i udało się. Chociaż przyznam szczerze, że te serum nie pod każdy tusz wygląda dobrze. Niekiedy był przyczyną sklejania i źle rozprowadzonego tuszu. Także rzadko używam go pod sam tusz, bo szybko wysycha przez co rzęsy oddzielają się od siebie i w efekcie są nierówno pomalowane lub właśnie się sklejają. Jednak i tak bardzo polubiłam to serum, bo jak widać po efektach na zdjęciu - naprawdę pomaga. Do tego ma bardzo delikatny, ładny zapach, który nie podrażnia. Serum jest także bardzo wydajne, używam już do ok. 3 miesięcy i jeszcze się nie skończył, choć ten z Onyx używałam także bardzo długo, prawie pół roku :) W skrócie:

Plusy:
+ dostępność, cena
+ aplikator
+ wydajność
+ delikatny, niedrażniący zapach
+ rzęsy wyraźne urosły
+ zagęszczenie rzęs
+ podnosi rzęsy 

Minusy (jeśli używacie go także jako bazy):
- nie z każdym tuszem dobrze współgra
- może czasem być przyczyną sklejenia rzęs
- szybko wysycha i ciężko maluje się po nim rzęsy

Czy kupię ponownie?
Tak.


Ja akurat mam dosyć ciemne, gęste i długie rzęsy w porównaniu do dziewczyny niżej i u mnie nie byłoby tak spektakularnego efektu dlatego musiałam Wam pokazać te zdjęcia, bo robią wrażenie, zobaczcie sami:

źródło: google

O pielęgnacji rzęs pisałam obszerną notkę, zdjęcia z efektami + tuszami znajdziecie tutaj. To wszystko na dziś. Postaram się wpaść do Was z nowym postem jak najszybciej, póki co zapraszam do śledzenia mnie na moim fanpage'u, tam jest dużo więcej newsów: www.facebook.com/itinspiresme :)


niedziela, 20 kwietnia 2014

10 dziwnych/ciekawych faktów o mnie.

Obecnie staramy się zwolnić tempo, trochę odpocząć, odwiedzić rodzinę, najeść za wszystkie czasy i może gdzieś tam przy okazji spędzić chwilę na moim blogu :) Skoro już tu wpadacie to pomyślałam, że przy okazji Świąt napiszę jakiegoś lekkiego posta. Wybrałam tag 10 faktów o mnie, mam nadzieję, że Wam się spodoba. Dla urozmaicenia dodałam też kilka zdjęć z pierwszej, wiosennej małej sesji z której jestem bardzo zadowolona. Ok, to zaczynamy :)



1. Mam bardzo dobrą pamięć jeśli chodzi o wydarzenia z przeszłości, kodowanie zdarzeń i emocji. Pamiętam dokładnie bardzo wiele momentów z dzieciństwa, pamiętam, co czułam, widzę tamte uśmiechy i słyszę dokładnie słowa, tak jakby wszystko było wczoraj. Mam przed oczami całe obrazy, tak jakbyście oglądali film z dzieciństwa w zwolnionym tempie i trwał kilka sekund. Kiedyś w pewnych momentach, głównie gdy byłam bardzo szczęśliwa, zamykałam oczy na chwilę i wmawiałam sobie, że zapamiętuję ten moment i teraz bez problemu odtwarzam w myślach te chwile. To chyba nie jest normalne? :D

2. Kocham robić zdjęcia, robię chociaż jedno każdego dnia. Nie sobie, ale miejscom, rzeczom, chwilom. Mam w domu kilkanaście albumów i obecnie dalej praktykuję wywoływanie zdjęć i uzupełnianie ich w albumach. Tak samo bardzo lubię nagrywać filmy. Uważam, że to najlepsza forma na zachowanie wspomnień, bo każda chwila jest bardzo ulotna.

3. Nie potrafię się długo gniewać, szybko wybaczam, ale nigdy nie zapominam. Generalnie nie przywiązuję wagi do żadnej bezpodstawnej krytyki u osób na których mi nie zależy. Nigdy żadnym złym słowem się nie przejęłam. Zawsze tłumaczyłam sobie to tak, że ludzie nie wiedzą, co mówią no i są ludzie i taborety... :) Tak samo nie czuję do kogoś urazy, nie przejmuję się, po prostu dystansuję.



4. Nie lubię wydawać pieniędzy. Już od małego, ewentualne zarobione pieniądze lub te, które dostałam, chowałam gdzieś do skarbonki. Obecnie także nie lubię kupować rzeczy, butów, ubrań, kompletnie nie jest to dla mnie przyjemnością. Może jest to związane z tym, że rzeczy materialne w ogóle mnie nie cieszą., w większości są dla mnie zbędne. Jedyny przedmiot, który mnie naprawdę ucieszył to moja lustrzanka i na tym koniec. Jeśli wydawać pieniądze to na wakacje, jakieś wyjazdy lub jedzenie. Z resztą w ogóle jestem bardzo oszczędna, lubię odkładać na przyszłość.

5. Kiedyś rodzice prowadzili świetnie prosperującą firmę odzieżową z kurtkami itp. dla dzieci. Były prowadzone także pokazy mody w szkołach, centrach handlowych, później podczas imprez masowych czy na targach mody. Oczywiście byłam na początku najmłodszą modelką (wybiegową), moje pierwsze wyjście miało miejsce, gdy jeszcze nie chodziłam, po prostu byłam ubrana w kurteczkę i siedziałam w wózku :D W późniejszym czasie dostałam zaproszenie do agencji modelek, ale wtedy mama stwierdziła, że jeszcze nie teraz, no i jakoś z czasem wszystko się skończyło, ale wspomnienia są świetne :)

6. Jestem jedną z pierwszych osób, które reagują gdy dzieje się komuś krzywda, dzieje coś złego, np. jest wypadek, ktoś traci przytomność itp. Zawsze podbiegam pierwsza i nigdy nie jestem obojętna. Jednocześnie wyjątkowo kocham zwierzęta i tak samo, pomagam im jak tylko mogę w każdej sytuacji.


7. Często trudno jest mi zasnąć, kręcę się, wiercę, mam tysiąc myśli na minutę. Planuję, co zrobię jutro, ustalam sobie, że wstanę jednak wcześniej, bo tyle do zrobienia itp., a za to rano budzę się z zupełnie czystą głową, godzinę po budziku (wiadomo, jeśli mogę sobie na to pozwolić), uśmiechnięta i nie pamiętam rzeczy, które przed snem nie pozwoliły mi zasnąć. O, jeszcze jedno! Nie zasnę, nigdy w życiu, choćbym nie wiem w jak trudnym stanie była, bez umytych zębów i oczywiście twarzy :D

8. Kocham podróże! Odkładałam swoje pierwsze pieniądze bardzo długo, aby w drugiej liceum po raz pierwszy pojechać za granicę sama (tzn. na kolonię, nie znając nikogo), wtedy była to Grecja. Obecnie także cały rok pracuję, wydaję jak najmniej, aby w wakacje móc wybrać się do ciepłych krajów. Egipt, Turcja, Grecja - Leptokaria, Skiathos i Kreta, Wielka Brytania, Niemcy, Szwecja, tam już byłam, a mam jeszcze więcej do zwiedzenia :)

9. Lubię mieć zaplanowany, zorganizowany czas. Wolne chwile spędzam w pracy lub opiekując się kuzynką. Gdy jednak zdarzy się mi być w domu, robię jakieś DIY, a gdy już wejdę na komputer, nie mogę przecież bezsensownie siedzieć w internecie, więc i tu musiałam mieć coś do roboty (blog). Bardzo nie lubię marnotractwa czasu dlatego zazwyczaj biegam z jednego miejsca do drugiego i bardzo mi się to podoba :D

10. Jeśli coś robić to tylko na 100%. Uwielbiam dawać z siebie wszystko, w to co robię wkładać energię i pracę. Uważam, że dzięki temu roztacza się dobra aura. To sprawia, że moja motywacja się nakręca, bo jednocześnie przychodzi satysfakcja. Nie lubię powierzchowności, bylejactwa strasznie to mnie męczy. Tak samo nie przepadam za ludźmi, którzy tak postępują. 



To tyle na dziś, do następnego :)


piątek, 18 kwietnia 2014

Przepis na pyszne kokosanki.

Cześć :)  Wczoraj na facebooku pokazywałam Wam moje kokosanki, które robi się bardzo prosto i szybko, a wychodzą doskonałe. Dziś więc napiszę Wam przepis z którego korzystałam. Post powstał głównie na życzenie mojej czytelniczki Aleksandry, ale mam nadzieję, że przyda się niejednej z Was, w końcu zbliżają się święta :)

Potrzebujemy:
2 jajka,
140 g cukru pudu
200 g wiórek kokosowych


Przygotowanie:
Białka ubić na sztywno, na koniec ubijania dodać cukier, żółtka i dalej ubijać. Wsypać wiórki kokosowe i wymieszać. Na natłuszczoną blachę wykładać łyżką masę kokosową. Ja położyłam na blachę folię aluminiową i na niej piekłam. Piec około 15 minut (zależy od wielkości kokosanek - ja piekłam ok. 12 min) w temperaturze 170ºC. Po ostudzeniu zdejmować z blachy.

Moje rady:
Trzeba pilnować od 10 minut ponieważ szybko się rumienią, co zależy od ich wielkości. Wyjmujemy już zarumienione kokosanki, wtedy w środku będą miękkie. Polecam nakładać łyżką i formować bardziej wyższą kokosankę, bo podczas pieczenia ona się trochę rozluźni i rozszerzy. Jak zrobicie je płaskie to nie wyjdą dobre, będą całe bardziej twarde i kruszące. Moje właśnie były wyższe, ale jeszcze nie wystarczająco i jeszcze się rozlazły, ale to był mój pierwszy raz, następne wyjdą lepiej :) Tak czy siak, wychodzą naprawdę pyszne :)

Moje kokosanki:

Spróbujcie koniecznie przepisu, smacznego i WESOŁYCH ŚWIĄT :)

środa, 16 kwietnia 2014

Porównanie maszynek z Rossmanna oraz recenzja Wilkinson Sword, extra 3 beauty.

To już od jutra oficjalnie wolne do maja! :) Idealnie gdy nadchodzi kilka dni wolnego, musiała złapać mnie choroba, ale nie rozłoży mnie na łopatki, zbyt wiele mam do zrobienia. W międzyczasie będę musiała chyba pojawić się jeszcze w pracy, więc mam nadzieję, że moja dzisiejsza reaktywacja postawi mnie na nogi. Nie ma czasu do stracenia :) 
Póki co, jedna z moich czytelniczek, przypomniała mi o poście o maszynkach z Rossmanna. Jakoś odłożyłam ten pomysł, bo choć zdjęcia robiłam parę razy, zawsze kiepsko wychodziły poprzez sztuczne światło i fakt, że leżą one na ostatniej półce, gdzie jest już ciemno, ale myślę, że najważniejszy będzie przekaz. Gdy wejdziecie do Rossmanna to ułożenie działu z maszynkami będzie wyglądać mniej więcej tak:


Zacznijmy od tego, że nie kupię maszynek poniżej 4-5zł, bo chcę je używać przez miesiąc, a nie raz lub nabawić się zapalenia skóry. Zacznijmy od różowej maszynki od prawej Simply Venus 3 plus. Robiłam jej dokładny test tutaj. Bardzo ją lubię, ale jej cena (obecnie 7zł), jest trochę przesadna, bo obecnie znalazłam inną, w lepszej cenie, a która sprawdza się podobnie. Jednak jeśli macie bardzo wrażliwą skórę to ją polecam, śmiga po skórze, jest ostra, ale nie podrażnia. Kolejna, Simply Venus 3 (5,25zł), jest jej tańszym odpowiednikiem, ale szybciej się zużywa. Jednak szukałam dalej czegoś lepszego. Kolejne kolorowe po 2zł to zwykłe jednorazówki.


Jeśli chodzi o kolejne maszynki to używałam bardzo często tej za 4,49zł Xtreme 3 i robiłam o niej recenzję tutaj. Bardzo często ją kupuję i z pewnością mogę ją polecić. Jednak ostatnio spróbowałam innej, dokładniej mówiąc, spójrzcie na ostatnią maszynkę po prawej. Widzicie? Tą niepozorną, różową za 2,99zł. Skusiłam się na nią przypadkiem choć obawiałam się, że się nie sprawdzi, ze względu na niską cenę. Co się okazało?


Maszynka jest tania i rewelacyjna. Ma świetnie opinie (4,5/5) oraz jest określona jako "mój hit", na wizaż.pl. Cieszę się, że po nią sięgnęłam, bo od tamtej pory kupię tylko ją choć pewnie za jakiś czas zniknie albo podrożeje, ale póki co to jest mój ulubieniec. Wygląda tak:


Od producenta:
Maszynki jednoczęściowe z trzema ostrzami dla zapewnienia komfortu i precyzji golenia.
Dwa nawilżające paski z aloesem i jojobą.


Cena: 
10zł/4szt lub 3zł/1szt

Moja opinia:
Maszynka sprawdza się po prostu doskonale. Nie podrażnia, nie zacina, nie kaleczy, nie rani. Nadaje się świetnie także do okolic bikini i miejsc wrażliwych. Już pierwsze użycie jest bezpiecznie, bo często nowe maszynki ranią, bo są za ostre. Dwa paski nawilżające ułatwiają golenie, nie ścierają się po użyciu. Przy odpowiednim dbaniu o maszynkę, długość jej użytkowania jest nawet do 1,5 miesiąca przy prawie codziennym używaniu. Łatwo się o nią dba, bo ma osłonę plastikową (na tzw. żabki), dzięki czemu można ją zabezpieczać przed zanieczyszczeniem i tępieniem się. Cenowo jak najbardziej zachęca. Teraz kupię kilka w opakowaniu, bo zdecydowanie warto i polecam jej spróbować. 

Czy kupię ponownie?
Tak, zdecyduję się na opakowanie z kilkoma sztukami.


Pamiętajcie jednak, że żadna maszynka nie będzie działać rewelacyjnie i nie znikną podrażnienia jeśli nie będziecie używać pianek/żeli do golenia i nigdy nie golić się tylko na mokro lub co gorsza - na sucho! Osobiście już dwa lata kupię żel z Joanny i polecam go wszystkim, jest świetny i kosztuje ok. 10zł. Recenzję pisałam tutaj i niebawem napiszę update. To już wszystko, co chciałam Wam napisać w dzisiejszym poście. Może w następnej notce opiszę Wam w jaki sposób dbam o maszynki? Dajcie znać jeśli chcecie takiego posta :) Do następnego!

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Nowości Soraya: linia do ciała Body Diet24.

Cześć dziewczyny! :)
Mały zastój w weekend na blogu, bo spędziłam go w pracy, z resztą jak cały tydzień, śmigając do niej po uczelni. Nie miałam czasu kompletnie na nic, ledwo dwie godzinki dziennie byłam w domu, więc nie miałam kiedy coś napisać. Na szczęście za chwilę wolne i odetchnę z ulgą :)
Dziś chciałabym pokazać Wam nowe produkty firmy Soraya z linii Body Diet24. Soraya idealnie trafiła do mnie wraz ze swoją nową linią, bo jak pewnie wiecie, trenuję sobie w zaciszu domowym i ostatnio często myślałam o kosmetykach pielęgnujących - wyszczuplających, ujędrniających, które wspomogłyby cały ten proces intensywnej pracy nad ciałem. Bardzo się cieszę, że będę mogła ją sprawdzić. Każdy balsam jest do innej partii ciała, myślę, więc, że narazie bardziej skupię się na testowaniu balsamu ujędrnianie + wyszczuplanie oraz antycellulit. W kolejnej części zajmę się dwoma pozostałymi. Tak czy inaczej, dziś chciałabym pokazać Wam całą nową linię i napisać o nich kilka słów.


Od producenta na temat linii Body Diet24:

Innowacyjny mechanizm działania bezpośrednio na komórki tłuszczowe - technologia kosmetycznej liposukcji body diet24. Połączenie 3 skoncentrowanych składników aktywnych, aby  działać  intensywniej niż zwykle:

Fat burner  – aktywuje procesy spalania tłuszczu w komórkach podczas spoczynku, czy snu oraz podczas stresu i wysiłku. 
Adipobloker -  hamuje adipogenezę, czyli dojrzewanie komórek tłuszczowych, zapobiegając wzrostowi ich liczebności.  
Dieta komórkowa  - blokuje wchłanianie glukozy do komórek tłuszczowych, dzięki czemu ogranicza im kalorie 
i  hamuje proces powstawania nowych trójglicerydów po posiłku. 

Pierwszy z serii to serum zapobiegające rozstępom. Jak dla mnie to myślę, że etap powstawania rozstępów mam za sobą, w końcu chyba już urosłam wystarczająco, ale czujności nigdy za wiele. W przyszłości zdecydowałabym się na coś redukującego rozstępy. Ten kosmetyk jest do pielęgnacji partii ciała narażonych na utratę elastyczności skóry i powstawanie rozstępów. Szczególnie polecany osobom szybko przybierającym lub tracącym na wadze. Formuła z efektem chłodzenia oparta jest na technologii pro-elastic, która skutecznie poprawia jędrność i elastyczność skóry, w celu ograniczenia ryzyka powstawania rozstępów.


To kosmetyk do pielęgnacji całego ciała, przeznaczony dla osób, które chcą znacząco poprawić jędrność skóry i wymodelować sylwetkę. Całkowicie coś dla mnie. Trenuję już parę miesięcy, ale nie zaopatrzyłam się w żaden kosmetyk ujędrniający, więc będzie to moja pierwsza styczność z takim balsamem. Mam nadzieję, że się sprawdzi.


Przyznam szczerze, że do biustu kremu jeszcze nigdy nie miałam, więc jestem jego działania ogromnie ciekawa. To kosmetyk przeznaczony dla kobiet, które chcą kompleksowo zadbać o skórę biustu, poprawić jej jędrność i elastyczność, a także sprawić, by biust wyglądał na pełniejszy i bardziej atrakcyjny. 97% skuteczności? Wow! Podsunę go nawet mamie, aby mogła testować wraz ze mną :)


 Jestem tego balsamu chyba najbardziej ciekawa. Jak wiecie lub jeszcze nie, każda kobieta ma cellulit, bo są to nasze jakby komórki tłuszczowe (że też takie miejsce musi być), ale jest on w różnych stopniach. Mój jest póki co niewidoczny i mam nadzieję, że tak zostanie. Jednak ciekawa jestem, czy nawet po ściśnięciu skóry zmniejszy się i wyszczupli skóra na udach. To kosmetyk do pielęgnacji całego ciała, przeznaczony dla osób, które chcą walczyć z problemem nadmiernej tkanki tłuszczowej oraz „pomarańczowej skórki”. Redukcja cellulitu 83% kobiet (mam nadzieję, że też się zaliczę).


Każdy z tych kosmetyków był zbadany wśród określonej grupie kobiet i skuteczność wykazały w okolicach 83-97%, to bardzo wysoki wynik. Wszystkie kosztują w graniach 15zł, co jest bardzo przystępną ceną. Mam nadzieję, że sprawdzą się i faktycznie u mnie również zadziałają w połączeniu z treningiem. Jak wspomniałam, obecnie będę intensywnie używać na brzuch wyszczuplanie + modelowanie oraz na uda serum antycellulitowe. Potem sprawdzę kolejne. Miałyście już styczność z tymi balsamami? :) Dajcie znać czy używacie kosmetyków ujędrniających, a jak tak to czy coś polecacie :)

czwartek, 10 kwietnia 2014

Recenzja: Essence, I Love Extreme, Crazy Volume Mascara (Pogrubiający tusz do rzęs).

Tym razem nie zarażę dobrą energią, sama jej potrzebuję... Dajcie mi już moją wolną niedzielę. Ten tydzień wyjątkowo mnie wykończył. Dodatkowo myślałam, że zakończę pewne sprawy przed świętami, ale jak zwykle kłopoty tylko czyhały za rogiem. Do tego ciągle brakuje mi tej jednej godziny, którą zabrano nam poprzez przestawienie czasu. No, to sobie pomarudziłam, możemy przejść do notki :P
Dziś przychodzę do Was z recenzją tuszu z Essence. Mój ulubiony z Lovely Pump Up, kosztuje ok. 10zł (recenzja tutaj). Skoro za tak małe pieniądze, mamy naprawdę rewelacyjny tusz, postanowiłam skusić się na kolejny w niewielkiej cenie. Tym razem był to tusz z Essence I Love Extreme, który wygląda tak:


Od producenta:
Tusz dla wszystkich fanek ekstremum - ta pogrubiająca maskara spełni wasze oczekiwania!  Zawiera intensywnie czarne pigmenty pokrywające każdą rzęsę głębokim kolorem oraz niesamowicie dużą, silikonową szczoteczkę, aby uzyskać efekt nadzwyczajnego pogrubienia rzęs. 
Ta kombinacja stworzy perfekcyjny `I love look`. Testowany oftalmologicznie. 

Cena: 
ok. 10zł 

Szczoteczka:

Moja opinia:
Na samym początku chciałabym skomentować szczoteczkę, którą widzicie powyżej. Czy da się zauważyć wyraźnie ząbki, różnicę pomiędzy tuszem na szczoteczce, a na ząbkach? Niestety nie. Szczotka jest naprawdę kiepska i myślę, że tego tuszu to jest największa i najważniejsza wada. Tusz okropnie się na niej całej osadza, klei. Rozprowadzając go po rzęsach, sklejają się, nie nakłada się go równomiernie. Szczoteczka słabo rozczesuje rzęsy, są sklejone. Zauważyłam również, że rzęsy zamiast być dłuższe lub podkręcone stają się krótsze, a przynajmniej tak wyglądają. Wiem, że to dosyć dziwne, ale naprawdę tak jest. Pozostawia bardzo naturalny efekt, mało pomalowanych rzęs. Tusz nie utrzymuje się cały dzień, po prostu znika po kilku dobrych godzinach.

Czy kupię ponownie?
Nie.

Plusy:
+ dostępność
+ cena 
+ intensywny kolor
+ nie osypuje się

Minusy:
-  niepraktyczna szczoteczka
- rzęsy są sklejone
- tusz w ogóle nie wydłuża, wręcz skraca rzęsy
- rzęsy wyglądają jak niepomalowane
- "efekt" znika po kilku godzinach
- tusz jest mokry/suchy, zmienia się, trudno o dobrą aplikację

Tak wygląda jedna warstwa:

Używałyście tego tuszu lub innego z Essence?

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Moja wygrana w konkursie polskie-kosmetyki.pl

Cześć :) Ostatnio tak się zastanawiałam, że dawno nie wygrałam nic w żadnym konkursie i parę dni później, prawie nieświadomie, udostępniłam jakiś konkurs na fb i okazało się, że wygrałam (dobrej passy ciąg dalszy) :) Mogłam z drogerii internetowej Polskie-Kosmetyki wybrać sobie kosmetyki za określoną kwotę. Postanowiłam dobrze zastanowić się nad wyborem i wziąć naprawdę to, czego potrzebuję. Chcieliście zobaczyć zawartość paczki, więc oto na co się zdecydowałam:


Dawno już chciałam kupić sobie bazę, ale szkoda mi było na nią kasy, a nie chciałam czegoś z najniższej półki cenowej. Zdecydowałam się więc na bazę z Delia Cosmetics, która ma za zadanie przedłużać trwałość makijażu, ale także redukować niedoskonałości i zaczerwienienia, jak dla mnie idealnie. Baza ma zielony kolor, ładnie wtapia się w skórę i wygładza. Jeśli chodzi o same użytkowanie to będziecie musieli jeszcze chwilkę zaczekać na pełną recenzję. 


Jak wiecie od kilku miesięcy znowu powrócił mi problem kruchych, łamliwych, rozdwajających się paznokci. Obecnie testuję trzeci tydzień odżywkę, ale postanowiłam wybrać sobie taki utwardzacz pod lakier/na lakier z witaminami, na pewno mi się przyda. Wygląda tak:


Skoro to nagroda to musiałam zdecydować się na coś wyjątkowo przyjemnego. Wybrałam Hawajską sól do kąpieli z Bielendy:


Muszę Wam powiedzieć już teraz, że pachnie przepięknie. Jakoś obawiałam się, że będzie pachniał jak odświeżacz do łazienki - może to przez ten kolor? Jednak jak przeczytałam, że zawiera bio olejek kokosowy i pachnie jak oridea to musiałam go wziąć i nie żałuję, pachnie cudownie :)


Po tym wszystkim zostało mi parę złotych, więc zdecydowałam się na czepek. W moim przypadku praktyczny wybór, bo olejuję włosy i szkoda mi ręcznika, czepek jest tutaj świetnym rozwiązaniem.


Gratisowo dostałam sporo próbek, szkoda, że na wiek +30, ale przynajmniej kto inny się ucieszy :)


Tak naprawdę to już wszystko, co sobie wybrałam. Jestem bardzo zadowolona. Ogólnie mówiąc drogeria jest ciekawym miejscem, ale jak dla mnie trochę mało w niej wyboru. Mam nadzieję, że poszerzy swój asortyment w przyszłości.


Jeśli chcecie mieć szczęście, trzeba o nim intensywnie myśleć (to działa) :)
Przy okazji podaję linka do sklepu www.lampy.pl, gdzie znajdziecie masę pomysłów na prezenty, m.in.:


sobota, 5 kwietnia 2014

DIY: I love 90's.

Hej :) Dziś przychodzę do Was z nowym DIY. Jestem dzieckiem lat 90, a Wy? Już dawno temu zakochałam się w muzyce z lat 1990-1999. Do dziś pamiętam każdy słoneczny dzień w moim domu, radio było włączone i słyszałam najlepsze piosenki takie jak "Where do you go" Merci, "Can you feel the love" Eltona Johna czy "To be with you" Mr Big. Mój tata zawsze śpiewał w samochodzie "You are my heart" chociaż nie znał angielskiego :) Jest tak dużo piosenek, które kocham. Nie wiem dlaczego, ale właśnie one sprawiają, że płaczę, gdy ich słucham. Myślę wtedy o przeszłości, o tym, czego już nie ma, wspomnienia powracają. W sumie więc kocham te piosenki, jednocześnie nienawidzę, ale na pewno nie mogę bez nich żyć. Wracając do tematu, oto mój t-shirt przed i po przeróbce:
 Hello :) Today i wanna show you my new DIY. I'm a kid from the 90's and how about you? I totally fell in love long time ago with music from 1990-1999. Even today I remember every sunny day at my home, radio was turned on and I heard the greates songs ever like "Where do you go" by Merci, "Can you feel the love" by Elton John, "To be with you" by Mr Big. My dad was always singing "You are my heart" when he was driving a car even he don't know english :D There are so much songs that I love... I don't know why but that's what can make me cry when i'm listening to it, then I'm thinking about past, everything which no longer exists, memories come back to me. After all I love and hate those songs but I can't live without it. So, that's my t-shirt before and after my DIY:


Nie mam za wiele zdjęć tej bluzki. Zrobiłam tylko dwa takie zdjęcia, możecie zobaczyć jak wygląda na mnie:
I don't have many photos of my DIY t-shirt. I took only those two, you can see how look's on me:






Moje wszystkie bluzki DIY, które obecnie robię będą wystawiane na sprzedaż w okolicach maja. Jeśli chcesz możesz napisać do mnie o konkretny kolor/rozmiar. Wszystkie zrobione przeze mnie bluzki możecie obejrzeć w kategorii 'bluzki', poniżej znajdziecie link. 


Moje inne DIY/ My other DIY: 
bluzki/shirts click
kurtki dżinsowe/denim jackets click
krótkie spodenki/shorts click
inne/others click

środa, 2 kwietnia 2014

Recenzja: Hean, Hypno Style, eyeliner pisaku.

Cześć :) Co u Was? Ja staram się obecnie więcej pracować, bo na święta będę miała długi urlop i mam nadzieję, że w końcu się polenię. Trochę ciężko mi ostatnio ze wszystkim się wyrobić, szczególnie, że tak mało czasu spędzam w domu, ale jeszcze trochę i święta :) Dziś przychodzę do Was z recenzją eyelinera w pisaku. Osobiście jeśli mam robić kreski na powiecie to tylko kredką, cieniem, jeśli jednak eyelinerem to tylko takim właśnie w pisaku. Któregoś razu jak robiłam zakupy w internecie, dołożyłam do koszyka właśnie ten oto eyeliner Hean Hypno Style, który wygląda tak:


Od producenta:
Intensywny kolor i ultra precyzyjna kreska! Cieniutki aplikator pisaka rysuje wyraźną linię, która błyskawicznie wysycha. Liner nie rozmazuje się i nie traci intensywności. Trwała formuła z d - pantenolem i gliceryną zapobiega wysuszeniu skóry wokół oczu. Produkt wodoodporny. 

Cena: 
11zł


Moja opinia:
Ten eyeliner mam już kilka miesięcy i jeszcze nie wysechł mi w opakowaniu i spokojnie mogę go używać póki co dalej, za co ogromny plus. Aplikator jest bardzo przyjemny, dobrze maluje się nią kreskę, nie wygina się, jest dosyć precyzyjna. Kolor jest wyraźne czarny, ale aby był tak intensywny na skórze to trzeba poprawić go przynajmniej raz. Całe szczęście przy poprawkach poprzednia warstwa nie schodzi. Najgorzej dla mnie jest z trwałością. Nie przeżył ani jednego wyjścia na moich powiekach, choćby całego dnia po prostu poza domem. Ściera się, a nie dotykam oczu, najczęściej po prostu sam znika z oczu. Szczególnie jeśli robicie wywiniętą kreskę - ta końcówka znika bardzo szybko, co mnie naprawdę denerwuje. To duża wada, tym bardziej, że to eyeliner wodoodporny i powinien być bardziej trwały. Zmywa się bez żadnego problemu, zwykłym płynem do demakijażu. Jeśli więc chodzi o mnie to nie zdecyduję się na niego ponownie, bo po co mi eyeliner, którym chcę zrobić porządną kreskę i po prostu znika po kilku godzinach? Być może trzeba go spróbować z bazą, póki co będę szukać lepszego zastępce.

Czy kupię ponownie?
Raczej nie.

Plusy:
+ polska firma
+  precyzyjny aplikator
+ można poprawiać kreski, nie ścierają się poprzednie
+ intensywna czerń
+ wydajność
+ łatwo się go zmywa
+ wygoda użytkowania, szybko wysycha

Minusy:
- dostępność
- trwałość
- znika z oczu, szczególnie wyciągnięte kreski, po prostu ścierają się
- w kontakcie z wodą rozmazuje się


Poniżej możecie zobaczyć makijaż w którym właśnie użyłam tego eyelinera z Hean:


Znacie jakiś eyeliner godny polecenia? :)