sobota, 24 marca 2012

Brush guards prosto z Hong Kongu.

Wczorajsza jedna z rekordowych oglądalności spowodowana tym, że wszyscy kochamy donuty? :D Ale jestem zadowolona! Wczoraj przyszło do mnie zamówienie prosto z Hong-Kongu i to w niecałe dwa tygodnie pocztą lotniczą :) Jeśli pamiętacie jak pisałam notkę o the brush guards (klik) to wiecie, że sobie je zamówiłam. Pod podanym wcześniej linkiem możecie poczytać o nich, ponieważ już za bardzo drugi raz rozpisywać się nie będę. Przejdźmy do paczuszki. Brush Guards 1 metr:



Potrzebną dla nas długość należy obciąć nożyczkami:

Następnie ja od końca zaczęłam 'nawlekać' na pędzelek:



I tak wyglądają moje dwa pędzelki, których nie używam i które teraz są w dobry sposób chronione:

Tak wyglądają w praktyce między innymi kosmetykami:


Bez wątpienia ochraniacze warte swojej niewielkiej ceny. Jakie plany na sobotę? Ja dziś jadę na mecz wraz z 5 tysiącami innych kibiców! Będzie zabawnie! :))
P.S. Od początku istnienia bloga w tym miesiącu - marcu weszło Was tutaj najwięcej, dziękuję :*

12 komentarzy:

  1. Chyba muszę sobie takie "ochraniacze" zakupić.
    Na pewno się nie zmarnują :)
    ---------------
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
    http://strawberry-muss.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. hej ;) mam do ciebie pytanko : jaką masz markę i model samochodu ? ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a czemu Cię to interesuje :)?

      Usuń
    2. mam zamiar niedługo kupić i chciałabym się dowiedzieć czy ty polecasz swój model ;-**

      Usuń
  3. bardzo fajny pomysł:) dziękuję za odwiedziny:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Troszkę śmieszy mnie wygląd tego czegoś na pędzlu. hahaha :D

    Ale na pewno jest przydatne.

    OdpowiedzUsuń
  5. moze i to jest ochraniacz, ale głównym celem brush guarda jest to, aby po umyciu był dobrze wyprofilowany, aby włoski nie odstawały, itp..

    OdpowiedzUsuń
  6. fajna sprawa, szczególnie jak jedzie się w podróż i zabiera kosmetyki :)

    OdpowiedzUsuń