Wczorajsza jedna z rekordowych oglądalności spowodowana tym, że wszyscy kochamy donuty? :D Ale jestem zadowolona! Wczoraj przyszło do mnie zamówienie prosto z Hong-Kongu i to w niecałe dwa tygodnie pocztą lotniczą :) Jeśli pamiętacie jak pisałam notkę o the brush guards (
klik) to wiecie, że sobie je zamówiłam. Pod podanym wcześniej linkiem możecie poczytać o nich, ponieważ już za bardzo drugi raz rozpisywać się nie będę. Przejdźmy do paczuszki. Brush Guards 1 metr:
Potrzebną dla nas długość należy obciąć nożyczkami:
Następnie ja od końca zaczęłam 'nawlekać' na pędzelek:
I tak wyglądają moje dwa pędzelki, których nie używam i które teraz są w dobry sposób chronione:
Tak wyglądają w praktyce między innymi kosmetykami:
Bez wątpienia ochraniacze warte swojej niewielkiej ceny. Jakie plany na sobotę? Ja dziś jadę na mecz wraz z 5 tysiącami innych kibiców! Będzie zabawnie! :))
P.S. Od początku istnienia bloga w tym miesiącu - marcu weszło Was tutaj najwięcej, dziękuję :*
Chyba muszę sobie takie "ochraniacze" zakupić.
OdpowiedzUsuńNa pewno się nie zmarnują :)
---------------
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :)
http://strawberry-muss.blogspot.com/
hej ;) mam do ciebie pytanko : jaką masz markę i model samochodu ? ;-)
OdpowiedzUsuńa czemu Cię to interesuje :)?
Usuńmam zamiar niedługo kupić i chciałabym się dowiedzieć czy ty polecasz swój model ;-**
UsuńŚwietne :D
OdpowiedzUsuńbardzo fajny pomysł:) dziękuję za odwiedziny:)
OdpowiedzUsuńpomysłowe ;)
OdpowiedzUsuńLudzie są pomysłowi :)
OdpowiedzUsuńNo niezłe ;)
OdpowiedzUsuńTroszkę śmieszy mnie wygląd tego czegoś na pędzlu. hahaha :D
OdpowiedzUsuńAle na pewno jest przydatne.
moze i to jest ochraniacz, ale głównym celem brush guarda jest to, aby po umyciu był dobrze wyprofilowany, aby włoski nie odstawały, itp..
OdpowiedzUsuńfajna sprawa, szczególnie jak jedzie się w podróż i zabiera kosmetyki :)
OdpowiedzUsuń